i
jestem wielce rada, bo nareszcie wiem dlaczego on – ten rząd – bez ustanku
pracuje w nocy.
To nie
dlatego, że się (i swe czyny) kryje w mroku - o wy niedobrzy, spiski wszędzie
węszący!
On nie
ucieka od światła dziennego! I w żadnym razie nie lęka się go!
Nasz
rząd jest zmuszony stawiać się w robocie na nocną zmianę, gdyż i bo
taki
a nie inny tryb warunkuje miejsce, w którym przyszło mu działać.
„kiedy sen już spowija całe miasto
Jest takie miejsce, gdzie wciąż jest jasno”
„Wciąż jest jasno”!
tak to
już się zdarza w strefie polarnej.
Tego
dwuwiersza mi trzeba było, bo ja już się bałam, że pracując nieustannie, po
omacku, w ciemnościach gabinetu, całkiem oślepną, zbledną, a z powodu deficytu
witaminy D (bo przecież nie opasłego budżetu) w końcu zaniemogą przytłoczeni depresją
i ciężarem obowiązków.
Ale,
jak widzę, to im nie grozi. Zawsze niepotrzebnie martwię się na zapas, a nękana
koszmarami własnego autorstwa - tracę apetyt. Niniejszym odrzucam infantylne
durne obawy, bo ze spotu bije kojący me nerwy blask świec, lampek, połyskujących
bombek, rumianych cer, krystalicznych sumień, serc przeczystych i ócz
łagodnością lśniących.
Miło
tam sobie żyją ci ministrowie. I tak się kochają! Jak w filmach amerykańskich.
Naprawdę cudownie. Chociaż brakuje mi tam gwiazdora. Mógłby przyjść i przycupnąć
na chwilę, a jeden z ministerialnych urwisów zmuszony do skakania przez laskę
mógłby (w akcie dziecinnej zemsty) pociągnąć brodę siwą, ujawniając prawdziwą
twarz gościa.
- Demaskator z ciebie Antosiu! Chodź no ino. Sprawdźmy
cóż dla ciebie mamy. Ho, ho, ho – straciwszy do cna anonimowość, aczkolwiek
nie tracąc ni kropli rezonu, zawołałby tubalnym głosem zdekonspirowany mały jegomość,
sięgając do wora…
Ho,
ho, ho…
A’propos
wora (zapewne z kotem),
gdyby
tak wdzięczne kotki na klapie żakietu Pani Beaty, choć przez sekundę jej świątobliwej
przemowy mruczały (no niechby choć jeden z całej trójki mruknął) – mogłabym jeszcze
wmówić sobie, że bije z tego obrazka ciepło na miarę stygnącej herbaty.
Ale
niestety
kotki
tkwią w martwocie,
Stoją
na baczność
Czegoś
wystraszone
Ogony
ich wzniesione
grzbiety
naprężone
.
Rząd chciałby
tym spotem stopić lody, wyjść ze strefy polarnej do umiarkowanej i w jej naturalnych
ciemnościach (w tej chwili kilkunastogodzinnych!) złożyć nareszcie głowę do snu.
Ja ich
rozumiem, też jestem niewyspana.
Dlatego,
widząc drętwość i daremność tego spotu (prężącą grzbiet każdemu kotu),
wyrażę
tylko nadzieję (i to moje dla rządu życzenie):
że
ktoś Wam zgasi to światło z litości,
a jak
nie… to ze zwykłej oszczędności,
byście
się w końcu w swych łóżkach wyspali
(i naszą
kasą na prąd nie szastali).