Ponoć centrum handlowe plaza
jest blisko. Ponoć.
Trudno mi to orzec na pewno,
gdyż nigdy nie miałyśmy przyjemności.
Zresztą fakt, iż nie złożyłam
jeszcze tej pani konwencjonalnej wizyty, wg moich znajomych, jest karygodnym
zaniedbaniem, a może i nawet obyczajowym skandalem.
Choć
gdyby plaza miała kropkę nad
zet
a nie tyko nad „i” (co się
zdarza w dwóch przypadkach!),
To już dawno byłybyśmy w
zażyłych kontaktach
A tak:
- fajnie, masz teraz plazę na
wyciągnięcie ręki.
- noooo….
*
- i co, byłaś już w plazie?
- nie
*
- byłaś w końcu w tej plazie?
- nie
*
- i co? Pewnie jeszcze nie
byłaś w plazie?
- jakoś nie ma okazji.
- przecież ona jest tak
blisko
- no nie wiem, czy tak blisko.
Jakoś mi się w oczy nie rzuciła
- na pewno widać ją z twojego
okna
- nie, nie widać
*
I tak by to pewnie trwało
ale oto wczoraj
jestem podwożona.
Jedziemy.
- no dobra, to co robimy? Do
ciebie się skręca? Czy prosto?
- nie wiem. Nie wiem, gdzie jesteśmy.
Od tej strony nigdy jeszcze nie jechałam.
- a nie widzisz stąd czegoś
charakterystycznego?
- nie, niczego nie
rozpoznaję.
.
.
.
- to ostatni moment, kiedy
mogę skręcić. Więc jak?
- nie wiem, nie wiem, nie
wiem…
- no proszę cię!
- naprawdę nie wiem, ciągle nie wiem gdzie
jesteśmy…
- rany! przecież TO rozpoznawalny
punkt!
- tak? ja go nie znam
- jak to nie?! Przecież TO
JEST PLAZA.
- O zaraza! (ekhm .... dzień dobry, bardzo mi miło) ALE MNIE TU NAPRAWDĘ JESZCZE NIE BYŁO.
-?!
Zatem uścisk dłoni już za
nami.
I choć nadal o sobie
powiedzieć możemy niewiele
to ośmielę się wyrazić
nadzieję, że skoro
znam już z widzenia tę
iskrzącą się boję -
w betonie miasta tego już chyba
nie utonę.
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.