Hm...
Po upuszczeniu wątłej strużki
cienia z duszy mej czekam na odzew.
Może nie dosłyszał kropki?
Dla pewności raz jeszcze wyrażam swój żal.
Cisza.
No dobra. Wprawdzie nie
obrzuciłam konfesjonału żadnymi sensacjami, ale jednak jakaś reakcja byłaby w
dobrym tonie. W końcu się otworzyłam. Wyznałam co nieco. No i nie powiem,
trochę mnie to kosztowało, więc… Halo, proszę księdza? Jest tam kto?
Zapukałabym, ale W TYM
MIEJSCU to jednak jego przywilej. Nie godzi się go okradać. Zresztą przed
chwilą zrzuciłam z siebie brzemię zła, nie będę teraz łamać przykazań i brać
sobie na barki kolejnych win, zwłaszcza, że do tej pory nie wiem, czy te
wcześniejsze zostały mi wybaczone…
Hm…
No dobra. Trochę mnie jednak
niepokoi to milczenie. Już nie chodzi o to, że jest niegrzeczne i całkowicie
nie na miejscu! Ale …Może coś mu się tam stało? Czyżby ciężar gatunkowy mych
wyznań był znacznie większy niż jeszcze przed chwilą beztrosko przypuszczałam? Mi
się zdawało, że rzucam piłeczkami pingpongowymi, tymczasem na niego spadł grad
piłek lekarskich… Boże. Przygniotłam go swym rachunkiem sumienia! JezusMaria! Nie wzywaj
tego imienia na daremno! O matko, no nie, teraz to jestem zła! Weszłam tu
lekko zakurzona, a przez tego milczka wyjdę stąd czarniejsza niż ziemia święta.
To naprawdę przesada proszę pana...to jest... księdza! Proszę księdza! Boże.. no nie.
Kolejne nadużycie! Nie dość, że przed chwilą przeżywałam gehennę przed
konfesjonałem, to jeszcze tutaj teraz na klęczkach taki koszmar… myśl, że za
chwilę być może będę musiała powtórzyć cały rytuał pobudza mnie do działania.
Spoglądam intensywnie poprzez
dzielącą nas kratkę. Niestety. Ktoś wpadł na genialny pomysł, by osłonić
spowiednika od nędzy grzesznika matową folią, której szczelności w końcu się
poddaję i rezygnuję z eksploatacji zmysłu wzroku. Z powrotem odwracam głowę i
zaczynam uchem szukać śladów życia po drugiej stronie.
I oto voila! Wreszcie trafiam
na cichy głos. Alleluja. I rychło w czas.
Przez małe oczko, w dolnym
prawym rogu pilnie osłuchanej kratki, słabym strumieniem sączy się właśnie
zadana pokuta.
spijam tę resztkę z
zaangażowaniem zapomnianego na parapecie kwiatka.
Czy pomyślałam o tym wszystkim
w ciągu dwóch minut? Czy też dopiero po tym czasie? nie wiem, naprawdę nie wiem, ale od
konfesjonału na paluszkach szybko czmycham, coby jakiegoś grzechu ciężkiego
przypadkiem się nie nabawić.
A już myślałam, że się spowiadałaś do pustego konfesjonału ;D
OdpowiedzUsuńno tak, byłabym do tego zdolna, ale w tym wypadku nawet nie przeszło mi to przez myśl, gdyż i bo: tylu ludzi w kolejce przede mną nie mogło sie mylić:)))))
UsuńNo wiesz... przypomnij sobie kolejkę przed skrzynką pocztową w "Zmiennikach" :P
Usuń