Byłam
gotowa w każdej chwili rzucić się na wroga. Przewidywałam, że z końcem urlopu, bez
próby negocjacji, o świcie zaatakuje mnie budzik. Byłam czujna. Całą noc mocno
i kurczowo trzymałam się tarczy poduszki. Nie zwalniałam uścisku ani na chwilę.
Niestety wpadłam
w zasadzkę.
Zegar spacyfikowałam
ledwo uderzył na alarm, ledwo się na mnie wskazówką zamachnął…
lecz Rozsądku
(o Brutusie!), który zaszedł mnie od tyłu, jasiek zdusić już nie zdołał.
Ale wstydu
nie ma!
Zeszłam z
pola walki o własnych siłach
Z dumnie
podniesioną głową
Z poharatanym
licem,
Z którego wyzierał
wielki gniew
I wyraźny
pościelowy szew.
:)
Imponująca
blizna.
...
Urlopowe lenistwo,
tak ociężałe i lepkie, miast wlec się powolutku i sennie - nim się spostrzegłam
bezczelnie czmychnęło mi przed nosem.
Nogi za
pas wzięła również mysz,
autor: Ladaco
która hasa teraz po kątach komnat królestwa
niebieskiego. I zapewne chwali sobie tę przeprowadzkę,
bo nowi gospodarze słyną przecie ze świętej cierpliwości.
Żeby temat
definitywnie zakończyć, napomknę tylko delikatnie, iż:
„Boże
igrzysko” ledwie napoczęte
nie
pokrzepiło naszej amazonki (sic!).
Projektanci
wymyślnych a nieskutecznych pułapek i autorzy odstręczających ofiarę trutek
powinni udać się na korepetycje do Pana Profesora Normana Davisa. Polecam.
No i to by
było tyle na powitanie.
Dzień się
skraca
Czeka
praca
Ja mam
kaca.
:)