W
Lizbonie władze samorządowe zorganizowały akcję oprowadzania po cmentarzu w
Dzień Zakochanych. Inicjatywa otrzymała tytuł "I nie opuszczę Cię aż do
śmierci" i obejmowała zwiedzanie cmentarza w towarzystwie przewodnika
snującego opowieści o lizbońskich romansach przy grobach głównych bohaterów tychże…
[źródło na Wprost]
[źródło na Wprost]
Ale nie, nie, nie. Nie będzie o
miłości w katakumbach, a o pladze, o sekretnym najeździe na ziemię
poświęconą.
Na cmentarzu, który odwiedziłam w
miniony piątek, rozpleniły się anioły.
Z gliny, gipsu, betonu… niektóre
wielkie, jak krasnale ogrodowe, stoją przy nagrobkach, niczym straż poboczna,
inne władczo zalegają na płytach.
Anioły w pozycji śpiącej, aniołki odpoczywające,
drzemiące słodko we własnych skrzydłach, aniołki zaspane, przecierające oczka,
aniołki zamyślone i rozmarzone, anioły w pozycjach zalotnych, jakby prosto z
reklamy bielizny, anioły z trąbkami… wszędzie, gdzie spojrzałam, wszędzie dokąd
wzrokiem zawędrowałam - krągłe, nagie
cherubinki …
Oblegają groby, jakby od niechcenia.
A jednak to okupacja. One tylko wyglądają, jakby przysiadły i zaraz miały
odlecieć. Tak naprawdę jednak cmentarz to pole walki. Wprawdzie chryzantemy nie
oddają pola, a i znicze (małe, duże, średnie; białe, żółte i czerwone) wciąż w
przewadze
i ogień walki w nich płonie:), ALE, nie dajcie się zwieść!, anielska ekspansja trwa. Za rok szala
zwycięstwa może się przechylić. Zwłaszcza, że napotkanym przeze mnie aniołom blisko
i bliżej do kupidynów. Ani jednego postawnego, surowego anioła. Żadnego rosłego
stróża świadomego swych obowiązków …TYLKO tłuściutkie, figlujące dzieciątka ze
skrzydełkami i wypiętymi pośladkami. Rzymskie amorki. I gdyby tylko zapalczywy organista
nie wyciskał tak energicznie z organów wciąż nowych,ostatnich nut, z pewnością by było słychać
ich chichot…(aniołków, nie klawiszy!)
Niewątpliwie urosły w siłę. Brakuje
im tylko łuku.
Łuk, załadowany kołczan i, Moi Mili,
za rok wróżę im pełny tryumf.
Rzec by można:
Udany podbój
Republiki rzymskiej,
zza grobu.
Mnie tym razem ganianie po cmentarzu ominęło, podobnie wysłuchiwanie nerwowego odliczania przy sprawdzaniu mikrofonów, wreszcie też rzewnego głosu kanonika Przybyła, śpiewającego "Dobry Jezu"... Co do aniołków, to cicha ekspansja ma miejsce już od dawna i to na wielu cmentarzach (wiem, bo bywam z racji hobby, że tak prowokacyjnie napiszę ;o))) Niedługo okaże się, że rzeczywiście najbardziej nastrojowo w Walentynki będzie właśnie tam - i światełka romantycznie czerwone, i aniołków watahy zewsząd, i drzewka szumiące, i cisza ze spokojem paradujące pod ramię.
OdpowiedzUsuńCóż, czas umierać, jak mawiał klasyk.
Zapomniałeś wspomnieć o ławeczkach, małych ławeczkach w sam raz na dwoje…
Usuń"nas dwoje
nastroje"
urn roje!:)))