Japoński
pociąg osiągnął prędkość 500km na godzinę.
Myślę
o tym, jadąc do pracy. Myślę o tym niespiesznie. Właściwie dumam. KONTEMPLUJĘ. Powoli.
Mam 36 km przed sobą i czas. Dużo czasu.
Przez najbliższą godzinę nie pokonam nawet połowy drogi.
Pociąg
skrzypi i trzeszczy. Kolebie się łagodnie i co chwilę przystaje. Jakby spacerował po torach w, podobnym do
mojego, refleksyjnym nastroju. Jakby
maszynista tkwił za ostatnim wagonem i mozolnie go pchał.
Wszyscy
wzdychamy ciężko pod wpływem tego wyobrażenia nie- do- wyobrażenia.
Pośród
chrzęstu starych stalowych kości zda się
słyszeć nasze przekleństwa.
Klniemy
i narzekamy.
PKP
Ech
ta PeKaPe.
A
obelgi nasze trafiają donikąd, bo adresat przecież nie istnieje.
-
już dawno nie ma PKP.
-
nie?
-
nie, teraz są Przewozy Regionalne.
PR
Pe
eR
Choć
słuszniejszą wymową tego skrótu byłoby
PRrrrrrrrrrry
doprawdy
wydaje się to dźwięczniejsze i, ze wszechmiar!, celniejsze.
Bo
też nie zdarzy się wpaść w galop kolejce,
Której
w samej nazwie ściąga się już lejce.
Bywajcie!
Ha, no właśnie się wczoraj zastanawialiśmy, czy mocno byłaś - użyjmy eufemizmu - rozczarowana poziomem usług polskich kolei, które na uczęszczanym przez Ciebie odcinku zamieniły elektryczne superlokomotywy na ledwo dychające spalinówki. Pomyśl wszakże - nie musiałaś korzystać z Pendolino, które nie dość, że jeździ wolno, to jeszcze biletu nie sposób kupić :D
OdpowiedzUsuńPonieważ w drodze powrotnej miałam w tym nieszczęściu ogromne szczęście być podwiezioną samochodem pod sam dom, więc moc dotknięcia oceniam na: silnego kuksańca z rana:/
UsuńAle trzeba mi dodać, że kolej przygotowała nas z lekka do tego wydarzenia, bo przez miniony tydzień hartowała nas lekkimi półgodzinnymi spóźnieniami w drodze z Pnia.
Kasztany!
Ale czyż można mieć pretensje. W końcu jesień to ich pora! :)))