Przeczuwałam taki
koniec. Ha! Ja wiedziałam, że tak będzie. I wcale nie wywróżyłam tego, jak
szanowna większość dzisiejszych internetowych pyskaczy, z ciężkiej od żelu głowy Ronaldo.
Kiedy Pan, Panie
Sprawozdawco, powiedział (bodajże w trzydziestej minucie gry, gdy sfaulowany piłkarz Portugalii
leżał na murawie w asyście pielęgniarzy), że oto teraz jest chwila przerwy, by coś wypić. Na
ekranie zobaczyliśmy wtedy Iniestę, który polewał twarz wodą i wysłuchiwał uwag
trenera. Wówczas Pan dodał, że to dobry czas na wzięcie oddechu i kilku
wskazówek. Zaraz potem pokazano nam trenera Portugalii, który beztrosko siedział na
ławie z drużyną rezerwowych. Natenczas Pan lekko dorzucił, że trener Portugalii
nie podchodzi do linii boiska, gdyż gra Portugalii jest na bardzo wysokim
poziomie i przebiega właściwie bez zarzutu.
I TO BYŁ WŁAŚNIE
TEN MOMENT,
w którym
zrozumiałam, że nie jest dobrze.
Że to się
posypie.
Że będzie
dogrywka, a potem rzuty karne.
I że Portugalia
przegra.
I wtedy poszłam
spać.
:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.