piątek, 26 października 2012

Za oknem


liście butwieją, a ja piszę dzień dobry, coby nie wyglądało, że zmarło mi się na katar. Chociaż w sumie to nie zauważyłam żadnych oznak niepokoju z Waszej strony, wielkie dzięki!;)

A ja nie dość, że ozdrowiałam, to po długiej przerwie powróciłam na blokowisko. I oto znów z obcymi ludźmi dzielę drzwi, klatkę schodową, ściany i sufit.
Poza wsłuchiwaniem się w odgłosy wieżowca, który wzdycha, gra na fortepianie, gada, szczeka, szumi i trzaska drzwiami…  sprawdzam, czy można wkupić się w łaski czasu. Czy można nałapać go, napchać nim po brzegi kabzę i zyskać co nieco rezygnując z dojazdów i zamieszkując w mieście, w którym się pracuje.
Wg wstępnych obliczeń zysk winien być spory i nie do przecenienia. Choć na razie, po dwutygodniowej obserwacji, żyły czasu nie odkryłam, ale cierpliwości! Mój eksperyment trwać będzie całą zimę. A potem zrobi się tabele, zestawienia i wykresy, podda się całość wnikliwej analizie i wyciągnie wnioski.
Najważniejszą, i już zauważalną!, korzyścią jest przyjemność niekorzystania ze zubożałej ostatnio oferty PKP.

A poza tym…
idzie zima.
Idzie!
Czyli, że się jej nie spieszy
I jest nadzieja, że się spóźni.

4 komentarze:

  1. Gratuluję przeprowadzki. Osiadłaś na stałe czy przysiadłaś na chwilę?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki:) Na razie przysiadałam, ale macham skrzydełkami i czekam na efekt:)))

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.