Od stycznia w blokach
reklamowych ZUS nachalnie chwali się stroną w Internecie. Ponoć warto się nią
zainteresować, gdyż i bo można tam znaleźć mnóstwo interesujących informacji w
tym m.in. kwotę przyszłej emerytury.
W sieci znam przyjemniejsze i
ciekawsze zakątki, więc już, już, już szykuję się, by wzruszyć ramionami i
rzucić półgębkiem, że do ZUsu –to tylko z musu,
gdy oto nagle
raptem i znienacka
entuzjastycznego lektora
wspomagać zaczyna rodzic z kanapy obok.
- radzę ci odwiedzić tę
stronę.
- nie mam po co. W grudniu
dostałam pocztą wszystkie wyliczenia i wiem już, że mam 600 złotych na miesiąc.
- no tak, ale to jest kwota,
którą dopiero wypracowałaś. Jak wejdziesz na ich stronę, to obliczysz sobie:
ile dostaniesz, jak już naprawdę pójdziesz na emeryturę.
- mhm… więcej to ja już sobie
nic nie obliczę, bo 600 złotych to akurat jest kwota mojej emerytury, przy ich optymistycznym
założeniu, że będzie mi szło tak dobrze, jak do tej pory!
Ale doceniam. DOCENIAM, o
boski krezusie, prawie-że-z(e)usie, to hasło reklamowe.
Hasło w welonie
Dające nam wolny wybór
na niby
Albowiem skoro
„jesteś w sieci”, to JUŻ
WPADŁEŚ!
O tej prawdzie każdy wie
(zwłaszcza ryba, zwłaszcza
owad!)
Że gdy wokół tylko sieć:
To niedługo pewna śmierć.
…
Śliwka wpada w kompot,
Ty wpadaj do ZUSu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.