W tym roku zostałam uszczęśliwiona
nowym programem, którego celem ma być usprawnienie mych służbowych działań. Usprawnić
znaczy dla mnie to samo, co uczynić lepszym, wygodniejszym, doskonalszym,
tudzież szybszym… wdrażany system ma jednak zainstalowany inny słownik
synonimów. Ja myślałam, że on zadziała
już za jednym mym oka mrugnięciem, on z kolei się uaktywnia, gdy niezmiernie
wiele razy pomnożę jedno kliknięcie. W skrócie: wymaga on klikania, niczym kot
głaskania. Kliknięcie to dla niego łyk powietrza. Ażeby działać musi oddychać
co rusz, szybko i płytko. Takie zipanie dla mnie nie jest objawem zdrowia, a
raczej zbliżającego się zdechnięcia. Wiedziona tą troskliwą myślą, zapytałam
jednego z rodziców tego systemu:
- czy pan naprawdę wierzy w ten
moduł?
- TAK! i w najdrobniejszy jego
szczegół!
Przez chwilę ta jednoznaczna
odpowiedź mnie uspakajała. Teraz jednak, kiedy próbuję samodzielnie rozgryźć
ten komputerowy orzech, już wiem, że była ona podyktowana ślepą miłością ojca
do dziecka.
Bo powiedzmy, że mam życzenie
wprowadzić do systemu literę „A”. Och,
ta moja brawura! Aby to uczynić muszę kliknąć tryliard razy i otworzyć
nieprzebrane zastępy okien. Otwarcie na przestrzał Pałacu Buckingham albo
Pałacu Zimowego w Petersburgu, w porównaniu do czasu tej operacji, zajęłoby
ledwie oka mgnienie.
Po przebrnięciu przez tunel wejść,
docieram w końcu do podziemnej celi, w której mogę umieścić moją literę, co
czynię, jednocześnie nerwowo szukając wyjścia, bo już doprawdy nie wiem, gdzie
jestem, a wizja czekającego na powierzchni całego alfabetu odbiera mi siły.
Zaczynam żałować, że żadne z uchylonych okien nie ma parapetu. Zaraz bym z
rozpaczy zeń skoczyła w tę durną pełną przeciągów informatyczną przestrzeń.
Choć, jak znam życie, w tym świecie
nie ma nawet porządnego bruku, o który można by się elegancko roztrzaskać.
A zresztą,
czy
aby na pewno chcesz się roztrzaskać?
Jeśli
wciśniesz TAK - z pewnością złamiesz kark.
Mhm… naprawdę?! To może
rzeczywiście tymczasem się wstrzymajmy i połammy sobie głowę nad instrukcją
obsługi, w której od pierwszego zdania autor szeroko rozpisuje się na temat
możliwości wyboru, jakie daje nam ten świetny program. Przez wszystkie strony
zgłębia on ten temat i wymienia przeróżne opcje wejść i wyjść. Podkreśla
uważnie wszelkie dane użytkownikowi ewentualności i kryjące się za nimi
konsekwencje. Nie zostawia ani krztyny miejsca na domysły i szansy do
wyciągnięcia wniosków czytelnikowi nie daje. WSZYSTKO jest tam wyjaśnione. Jest
tam tak bardzo jasno od wyjaśnień, że od tych jasności oślepnąć można.
Akcja tego dramatu toczy się przez
kilkadziesiąt stron dość zawile i mniej więcej w tym tonie:
Jeśli na tym etapie powiesz TAK, to
znaczy, że wyrażasz zgodę, twoja odpowiedź nabiera wydźwięku aprobującego; może
byłoby przesadą powiedzieć, że staje się ona pochlebna, czy pochwalna,
JEDNAKOWOŻ pewnym być możesz, że jest twierdząca. Jeśli zdarzy ci się to przy
kościelnym ołtarzu – być może jesteś już mężem/żoną (niewłaściwe skreślić). Dlatego sprawdź, gdzie teraz jesteś?
rozejrzyj się! Nie ma ołtarza?! To dobrze!, ale czy czasem w pobliżu nie czai
się urzędnik USC?!!! Nie?! NA PEWNO?! Siedzisz w pracy przy służbowym
komputerze? Are you sure? ARE YOU REALLY, REALLY SURE? Jeśli w takich okolicznościach wcisnąłeś
TAK, to znaczy, że potwierdziłeś
ostrzeżenie o nie zaufanym certyfikacie…
Przy tym powiadomieniu możesz też EWENTUALNIE zaznaczyć opcję „nie wyświetlania tego
komunikatu przy kolejnym połączeniu” i wcisnąć ponownie TAK. Jeśli zostanie
zaznaczona opcja „nie wyświetlaj tego komunikatu przy kolejnym połączeniu”,
WÓWCZAS
okno
nie będzie wyświetlane przy kolejnym połączeniu. (ojej!)
Te wszystkie uwagi i liczne wskazówki
o następstwach rodzących kolejne
skutki
spłodziły jedną myśl. Weźmy ją pod
lupę:
niech mnie oni wszyscy POCAŁUJĄ W
DUPĘ!
Lecz
czy
na pewno chcesz, by cię pocałowali w dupę?
WARNINIG!
Czy
jesteś gotowa obnażyć się publicznie?!
Po tej lekturze, coś czuję, że już
chyba
z gołym tyłkiem czułabym się mniej
idiotycznie!
Ale to chyba nie El Bobasso jest TFUrcą tego ustrojstwa? Bo sądząc z opisu, to zupełnie jego klimaty ;o)
OdpowiedzUsuńponiekąd, on zdaje się pełni rolę konsultanta, czy …łącznika, albo nawet więcej: jest kimś na kształt eksperta:)bo to na kanwie jego programu (który dziś wspominam z nostalgią:) – stworzono ów nowy…
Usuń