Celebrity splash,
czyli plusk, chlust i plask…
Przypuszczam, że
w pierwszej wersji program zwał się Archimedes splash i był programem prawie-że-naukowym,
w którym miano, mierząc siłę wyporu, szacować klasę i majestat zanurzanych w
wodzie gwiazd. Jednakowoż zasady gry szybko poddano obróbce, gdyż okazało się,
że zbyt onieśmielały ewentualnych prześwietnych zawodników. Zresztą dyskusyjną
kwestię przeważył, stojący w kolejce do basenu, spory (choć bez roli i żony)
Rolnik – potężna perła polskiego gospodarstwa. Przecież, umówmy się, program,
który ma budzić emocje i trzymać w napięciu, nie może wysuwać na trampolinę tak oczywistych zwycięzców.
Postanowiono
zatem odejść od pierwotnych założeń i stanęło na tym, że gwiazdy mają
odwzorowywać skoki oddawane przez profesjonalistów. Oczywiście mistrzom nigdy nie
dorównają. WIEM O CZYM MÓWIĘ. W
wyniku tak miernego powielania nie wyjdzie nic ponad tandetę. NO ALE przecież
nie o prześcignięcie ideału tu chodzi – przekrzykują się skromne i pokorne
gwiazdy - Liczy się dobra
zabawa i ubogacająca nas droga do celu!
Tu chodzi o walkę
z samym sobą!
O zdobywanie
umiejętności!
O pokonanie
swoich słabości!
O wyćwiczenie
swej fizyczności!
I, nie uciekajmy
od szczerości,
o odarcie się z
szat, do nagości!
- A co jeśli
chodzi o płatności…?
- Gwiazdy w tak ekstremalnej sytuacji
to coś, czego jeszcze nie było –
zmienia temat Nina Terentiew.
- Tak bardzo rozebranych gwiazd
jeszcze nie widzieliście! - dodaje lektor, który zdaje się nigdy nocą w
bezchmurne niebo nie spogląda.
Ale uwaga. Proszę
o ciszę.
Bo oto są
Oto one
GWIAZDY
Ledwie
dwuramienne
Bezbronne i
zmokłe
Stają do boju ze
swoimi lękami
Przed ubranym
jury i przed kamerami
A każdy zawodnik
to inna historia
Każdy zasługuje
na łzę Danuty Stenki…
… nie, nie mogę
już dłużej.
Zaprawdę Polsacie!
za jakie grzechy
skazujesz nas na te męki?
…
A, już po
żenującym wszystkim, skatowana podchodzę do Pana, który oranie ziemi
porzucił na rzecz
prucia wody własnym ciałem,
bo nurtuje mnie
jeszcze jedno pytanie:
- Panie Rolniku,
to który żywioł pan woli?
- nie wiem. Czuję
się oszukany i zdradzony!
- ale jak to?
Dlaczegoś Pan tak rozżalony?
- Bo tam. Na
dnie. Też nie było mej przyszłej żony!
Zatem, o Moi
Najmilsi, UWAŻAJCIE
I, jako i on,
oszukać się nie dajcie!
:)
Dlatego ja się osobiście bardzo cieszę, że nie mam i nie planuję mieć telewizora... To dno i metr mułu, niestety :(
OdpowiedzUsuńALE jednak trzeba dodać, że akurat w tym świętym basenie to ani grama mułu nie było. Weź! Przeczysta, krystaliczna, higieniczna woda:)))
UsuńWszystko było widać.
Niestety.