Codziennie w drodze do pracy zmuszona jestem przecinać
nożycami nóg swoich mały skwer.
Czynię to zawsze z duszą na ramieniu, gdyż i bo każdego
ranka spotykam tam hasające dwa wielkie psy, których właściciel jest zbyt
leniwy, by o świcie ze smyczą ganiać razem z nimi.
Duży pies w moim słowniku zaczyna się od chihuahua, więc
wyobraźcie sobie grozę jaka mnie ogarnia, gdy nadziewam się na dobrze
wykarmionego wilczura - guten tag - niemieckiego
pędzącego pod ramię z, zaprawdę gargantuicznym!, golden retrieverem. Oba
pląsają sobie beztrosko, aż ziemia dudni, a ja na paluszkach niosę swą głowę na
tacy szyi z modlitwą, by te potwory się na mnie nie rzuciły:)
Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.
Ja, nie chwaląc się, znam lepszych.
Nie gryzą, nie opróżniają się na trawniku i nigdy na mnie
nie szczekają.
Nie sądzę, by kiedykolwiek dane mi było zadzierzgnąć tę tak głośno
opiewaną więź z tym stworzeniem.
Mówią mi, że nie wiem, co tracę.
Być może.
Ale bardzo dobrze wiem, ile zyskuję.
55 złotych rocznie
A jeśli dołączymy do tego me oszczędności na papierosach
No
To naprawdę
spokojnie mogę w ten weekend pozwolić sobie na zakup świętomarcińskiego rogala:)
…
A gdyby wprowadzono podwyżkę podatku za psa
to rogali kupiłabym, śmiało!, z kilogramy dwa!!!
Mam nadzieję, że te rogale i dla nas kupiłaś!
OdpowiedzUsuń