piątek, 9 listopada 2012

Dzień dobry, czy pan zapłacił już za psa?


Codziennie w drodze do pracy zmuszona jestem przecinać nożycami nóg swoich mały skwer.
Czynię to zawsze z duszą na ramieniu, gdyż i bo każdego ranka spotykam tam hasające dwa wielkie psy, których właściciel jest zbyt leniwy, by o świcie ze smyczą ganiać razem z nimi.
Duży pies w moim słowniku zaczyna się od chihuahua, więc wyobraźcie sobie grozę jaka mnie ogarnia, gdy nadziewam się na dobrze wykarmionego wilczura - guten tag - niemieckiego pędzącego pod ramię z, zaprawdę gargantuicznym!, golden retrieverem. Oba pląsają sobie beztrosko, aż ziemia dudni, a ja na paluszkach niosę swą głowę na tacy szyi z modlitwą, by te potwory się na mnie nie rzuciły:)

Pies jest najlepszym przyjacielem człowieka.
Ja, nie chwaląc się, znam lepszych. 
Nie gryzą, nie opróżniają się na trawniku i nigdy na mnie nie szczekają.   

Nie sądzę, by kiedykolwiek dane mi było zadzierzgnąć tę tak głośno opiewaną więź z tym stworzeniem.

Mówią mi, że nie wiem, co tracę.
Być może.
Ale bardzo dobrze wiem, ile zyskuję.
55 złotych rocznie
A jeśli dołączymy do tego me oszczędności na papierosach
No
To naprawdę
spokojnie mogę w ten weekend pozwolić sobie na zakup świętomarcińskiego rogala:)
A gdyby wprowadzono podwyżkę podatku za psa
to rogali kupiłabym, śmiało!, z kilogramy dwa!!!


1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.