Po krótkim świątecznym czasie, w którym to w drodze do pracy
byłam torpedą, rakietą… ŚWIATŁEM!; Po tych kilku chwilach szpanu, przyszedł
czas posuchy. Oto nowy rozkład jazdy MPK zasiadł na tronie i w pierwszym
królewskim odruchu ośmielił się zdegradować mnie do pozycji refleksyjnego
ślimaka. REFLEKSYJNEGO! Jeśli z prawdziwą empatią wspomnicie mą wcześniejszą
godność pocisku, to poczujecie wyraźnie z ilu stołków spadłam.
Teraz rącza jazda do pracy przeszła w ciężki chód robotniczy.
W strugach deszczu i pod wiatr, oczywiście!, bo pogoda,
podobnie jak nowy rozkład, mi nie sprzyja.
Ponoć, kto kocha, nie
będzie kazał ci czekać.
JEDNAKOWOŻ,
współgrając z innym powiedzeniem,
jeśli ty kochasz, to i
tak poczekasz
W ciągu minionych dni dowiodłam swej bezgranicznej miłości
do komunikacji miejskiej,
niestety równocześnie dowiedziałam się,
że nie mam co liczyć na wzajemność.
Więc leżę teraz ledwo żywa
Taka odrzucona,
bezlitośnie mentalnie skopana
I nic mnie nie obchodzi,
że wygrywa Barack Obama
:P
Pani Modigliali/MPK-->miłość-->TAK/NIE-->obojętność względem Obamy-->zerwanie umowy na tarczę rakietową-->osłabienie bezpieczeństwa Polski-->zagrożenie wojną......
OdpowiedzUsuńMiłość...wojna! Pani Modigliali...kochaj, kochaj MPK!!!!
Monsieur B.