- to urocze hasło, którym ostatnio,
nad wyraz ochoczo, reklamuje się PKP.
W kolejowym wykopalisku żłobię
od wielu lat. Jestem od stóp do głów utytłana szczątkami tego reliktu, a jednak
ciągle, systematycznie i dzień w dzień, z uporem szalonego naukowca, dokumentuję
rozbiór tej archeologicznej skamieliny. I wierzcie mi: znalazłam tam już prawie
wszystko, jednakowoż radości ani śladu.
Być może skrywa ją, niczym
swój skarb najcenniejszy, jądro ziemi?
Wywołana do tablicy, ośmielę się zinwentaryzować pokrótce swoje dotychczasowe odkrycia:
- Dziurawe buciory. Tych wygrzebałam
najwięcej; trepy z podeszwami startymi od niecierpliwego tupania w oczekiwaniu
na pociąg; buty ze zjechanymi flekami i wystającymi językami, ledwo dychające, od
podbiegania na zmienione w ostatniej chwili perony;
- Całe kopy zegarków,
skądinąd w dobrym stanie, wyrzucone na zmarnowanie, gdyż błędnie zdiagnozowane
jako zepsute z powodu uporczywego przyspieszania;
- Stwardniałą warstwę
dezinformacji, której młotem wyburzeniowym nie skruszysz;
- Zwłoki, w różnym stopniu
rozkładu (jazdy), pasażerów potraktowanych
zabójczym tchnieniem pociągowych toalet, by nie rzec wprost – szmatławych kibli;
- I wielowarstwowe pokłady, ogłuszających
me wrażliwe ucho, przekleństw klientów, którzy uniknąwszy śmierci poprzez
uduszenie (patrz tiret czwarte) ostatecznie skazani zostali na posmakowanie
całej palety usług kolei.
Podsumowując: niejedno ziarno
piachu w me oko wpadło podczas tej żmudnej pracy odkrywkowej, ale zaprawdę
powiadam (i się powtarzam), radości - ni najmniejsza drobina pod powieką mą nie zagościła.
Każdy naukowiec, nawet ten
mikrus we mnie, musi sobie w końcu zadać pytanie, czy dobrze określił problem
badawczy? Coroczna odmowa przyznania grantu z Ministerstwa musi dać do myślenia!
Czy ja naprawdę wiem o czym piszę? Jakie owoce mogą zrodzić moje nędzne wykopki
i dywagacje, skoro wiadomym jest, że
ja nie podróżuję,
ja tylko dojeżdżam.
Ta prosta refleksja obnaża moje
głupie zacietrzewienie i zawziętość, wykluczającą obiektywne podejście do
tematu, i rzuca nowe światło na nieszczęsne hasło, na jego drugie dno, na
którym, o Moi Mili, głęboka prawda spoczywa
MIANOWICIE
tylko i WYŁĄCZNIE okazjonalność
kontaktu z PKP, może stać się źródłem radości i szczęścia; TYLKO sporadyczne,
INCYDENTALNE - ocierające się wręcz o nieistnienie – obcowanie z PKP, zwane
dalej podróżą, daje nam szansę* na czerpanie przyjemności.
*) nikłą i ewentualną, ale
możliwości zaistnienia odmówić jej nie można.
Jak zwykle z uporem godnym lepszej sprawy - przesadzasz! :) Stosujesz "mędrca szkiełko i oko", podczas gdy w kontaktach z PKP potrzeba jest romantycznego spojrzenia Wielkich Wieszczów! Te porośnięte burzanem tory, te kwitnące rumiankiem nasypy! Otwarte niebo nad każdym wagonem i spotkane gdzieniegdzie krótkie tunele, przerywające jednostajność spokojnej (!) jazdy!
OdpowiedzUsuńNo i najważniejsze - największa radość podczas podróżowania (czy dojeżdżania - bez znaczenia) koleją to przecież KONTAKTY międzyludzkie. Gdzie znajdziesz taki przekrój charakterów, osobowości, powierzchowności? I to wszystko na wyciągnięcie ręki, a czasem nawet bliżej. Te powstające miesiącami więzi i błoga świadomość, że na tej stacji ta pani wysiądzie, a wsiądzie ten jakże przystojny brunet z alternatywnie świeżym oddechem!...
Nie wspomnę już o możliwościach kontemplowania za darmo architektury kolejowej, tajemniczych przejść podziemnych o klimatach rodem z filmowych jaskiń (nieznana roślinność, kapanie wody gdzieś tam w odległych ciemnościach, podniecająca woń przygody)! Te urocze budki z pysznym i tanim jedzeniem, grajkowie niczym trubadurzy z odległych czasów umilający czas śpiewem i akompaniamentem.
Naprawdę, PKP ma rację - serce aż się rwie do tych wszystkich cymesów, a kupno biletu w okienku kasowym jest zapowiedzią niebagatelnych wrażeń, których normalnie zwykły szary człowiek, przemieszczający się z punktu A do B trywialnym samochodem, nie doświadczy. Myślę, że PKP - podobnie jak dobrze prosperujące ośrodki wczasowe - powinna rozważyć wprowadzenie dodatkowej opłaty klimatycznej, zwłaszcza na trasach dłuższych i ciekawych turystycznie (np. Kościan - Poznań, z możliwością zerknięcia na zabudowania Lubanty S.A. w Luboniu).
A Ty jesteś niewdzięczna, ot co!
To już szczyt wszystkiego! Swoim, tak gładko się toczącym (niejako w opozycji do pkp) komentarzem, po prostu skasowałeś mój, jakże teraz miernie wyglądający, wpis! :) Ty niedzielny podróżniku!:P Demaskujesz się już w drugim akapicie!
UsuńBo co się tyczy kontaktów międzyludzkich, stały się niczym więcej, jak tylko tym:
http://www.artfido.com/blog/images-of-how-smartphones-have-taken-over-our-lives/