„...wakacji nadszedł kres.
przyszedł dzień, w którym już
Rozstać musieliśmy się, rozstać musieliśmy się”
Rozstać musieliśmy się, rozstać musieliśmy się”
Ledwie dwie randki i to pod
obstrzałem milionów spojrzeń. W takich warunkach trudno o nastrój do szczerej i
od serca rozmowy. Trudno otworzyć się i słów w bawełnę nie owijać.
I rzeczywiście:
kluczyli, manewrowali, w strachu przez wyznaniami.
Ale jednak, mimo niesprzyjającego klimatu, zaiskrzyło.
I w minionym tygodniu wyraźnie było widać, że coś jest na rzeczy; że dzień w
dzień, zawsze i wszędzie, cokolwiek mówili, cokolwiek robili - czynili to z
myślą o sobie.
Nawet ich wizerunki sobie wzajemnie
towarzyszyły. Łeb w łeb. Gdzie fotografia jednego, tam i druga - drugiego. Ramię
w ramię. Billboard w billboard. Spot w spot. Papużki nierozłączki „…są ptakami aktywnymi i głośnymi, wydają
donośne, piskliwe głosy.(…) Raz dobrana para tworzy trwały związek monogamiczny.”
Co do tej trwałości – mam wątpliwości.
Martwię się.
Bo dziś wygra tylko jeden.
Wyjdzie z urny, z prochów głosów
powstały.
A to z pewnością zaważy na dalszych losach
tej pary,
Bo gdy po jednej ze stron przewaga,
kryzys w związku zazwyczaj się wzmaga.
Sukces, jak zdrada, potrafi zniszczyć
najbardziej krzepkie więzi.
I co teraz?
Co z nimi jutro będzie?
Czy ten związek przetrwa napięcie?
I majaczącą się na horyzoncie rozłąkę?
Czy zawalczą o siebie? Czy też dzisiejszy dzień, dzień wyborów, okaże
się dla nich tym, czym dla wakacyjnych zakochanych zwykle
bywa zmierzch lata?
…
Przyznaję, że nieco udaję,
że się tym dręczę i żem wrażliwa,
bo po prawdzie mój
liść jesienny
już dawno na dnie urny spoczywa …
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.