niedziela, 24 maja 2015

prezydencka miłostka

„...wakacji nadszedł kres.
przyszedł dzień, w którym już 
Rozstać musieliśmy się, rozstać musieliśmy się”


Ledwie dwie randki i to pod obstrzałem milionów spojrzeń. W takich warunkach trudno o nastrój do szczerej i od serca rozmowy. Trudno otworzyć się i słów w bawełnę nie owijać.
I rzeczywiście: kluczyli, manewrowali, w strachu przez wyznaniami.
Ale jednak, mimo niesprzyjającego klimatu, zaiskrzyło. I w minionym tygodniu wyraźnie było widać, że coś jest na rzeczy; że dzień w dzień, zawsze i wszędzie, cokolwiek mówili, cokolwiek robili - czynili to z myślą o sobie.

Nawet ich wizerunki sobie wzajemnie towarzyszyły. Łeb w łeb. Gdzie fotografia jednego, tam i druga - drugiego. Ramię w ramię. Billboard w billboard. Spot w spot. Papużki nierozłączki „…są ptakami aktywnymi i głośnymi, wydają donośne, piskliwe głosy.(…) Raz dobrana para tworzy trwały związek monogamiczny.”

Co do tej trwałości – mam wątpliwości.
Martwię się.
Bo dziś wygra tylko jeden.
Wyjdzie z urny, z prochów głosów powstały.
A to z pewnością zaważy na dalszych losach tej pary,
Bo gdy po jednej ze stron przewaga,
kryzys w związku zazwyczaj się wzmaga.

Sukces, jak zdrada, potrafi zniszczyć najbardziej krzepkie więzi.  
I co teraz?
Co z nimi jutro będzie?
Czy ten związek przetrwa napięcie?
I majaczącą się na horyzoncie rozłąkę?
Czy zawalczą o siebie?  Czy też dzisiejszy dzień, dzień wyborów, okaże się dla nich tym, czym dla wakacyjnych zakochanych zwykle bywa zmierzch lata?  

Przyznaję, że nieco udaję,
że się tym dręczę i żem wrażliwa,
bo po prawdzie mój liść jesienny
już dawno na dnie urny spoczywa …

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.