Na peronie pierwszym,
na ażurowym niebieskim metalu, kiepsko udającym nowoczesną ławeczkę, strudzeni
podróżni złożyli swe znękane tułaczką ciała. Czekali na pociąg, gdy nagle
chmura, która czujnie nad peronem wisiała, w pół pękła i chlusnęła w nich całą
zawartością nabrzmiałego brzucha swego. Boleśnie otrzeźwieni, zerwali się
gwałtownie na nogi.
Należała im się ta
pobudka! Byli biedacy już tak sterani i odrętwiali, że nawet nie zorientowali
się, że zajmują miejsca zaprojektowane nie dla nich, a dla podróżujących
romantyków ROMANTICS ONLY, którzy w
oczekiwaniu na kolej (Każdy to wie!) ochoczo wybierają spoglądanie w gołe niebo
(a choćby i usłane grubą warstwą chmur!) niźli wlepianie wrażliwego oka w
surowy beton sufitu. Z myślą o tych błędnych rycerzach umieszczono na peronie ławeczki
tak, by dach okrywał je ledwie do połowy. Marzycielom przecież deszcz nie
straszny; deszcz jest nastrojowy; deszcz jest liryczny, fan-ta-sty-czny… dajmy
go tym, którzy go łakną, a przy okazji (bo co dwie sroki to nie jedna)
dowiedziemy, że nie tylko Bracka w Krakowie poszczycić się opadem może.
Owi nieszczęśnicy,
którzy ufnie zasiedli na peronie, licząc na odpoczynek podczas aury dozowanej w
płynie, co tu kryć, dość szczodrze, stanęli przed dylematem deszcz lub śmierć. Bo
dokąd tu iść? Gdzie się skryć, jak czekać trzeba? Z jednej strony wielka woda,
z drugiej suche, acz złowrogo połyskujące, ostrze szyny. I jeden wspólny
mianownik, gdyż i bo gdziekolwiek by swych kroków nie skierowali i tak zostałaby z
nich ino mokra plama.
Wobec tego, ci
przyziemni miłośnicy suchego obuwia i nie zawilgłej odzieży, podjęli decyzję, której
zaprawdę nie powstydziłby się żaden Werter, i jak jeden (romantyczny) mąż stanęli
(wbrew nadawanym wciąż komunikatom) na czerstwej krawędzi peronu. Bo prawdziwy
bohater, UMÓWMY SIĘ, woli drżeć ze strachu, niż z wilgotnego zimna!
…
Ale wróćmy do
aranżacji strefy ruchu i spoczynku na peronie pierwszym dworca poznańskiego. Jej
autorów pragnę poinformować, że niestety wśród osób licznie zgromadzonych
wczoraj we wspomnianym miejscu nie odnotowałam obecności ni jednego donkiszota,
który oddawał by się rozkoszy przemakania. To dalej każe mi przypuszczać, że
Wasze talenty projektowania przestrzeni dla ludzi, nie przewyższają moich
zdolności do stąpania po wodzie.
Wczoraj pozbyłam się
złudzeń (jeśli jeszcze jakiekolwiek na dnie serca miałam), iż numer peronu ma
coś wspólnego z wysoką renomą. Nie. Nie ma. Jednakowoż bardzo możliwe, że w
granicach dworca obowiązuje nomenklatura szkolna.
Jesteś
nieprzygotowany! Jedynka! Siadaj!
… tylko najpierw
sprawdź, czy nie zanosi się na deszcz!
PS. zaniepokojonym czytelnikom powyższych słów donoszę, iż mimo wszystko wczoraj obyło się bez ofiar.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.