Nadzieja w nas gasła.
Po pięciu dniach potrzebowaliśmy
czegoś na wzmocnienie ducha.
Nikłego światełka w tunelu.
Najstarszy członek rodu wyczuwając
potrzeby swego markotnego stada –
włączył więc latarkę
i tak uzbrojony wyruszył zbadać
teren wroga.
Za pomocą klamki sprawnie pokonał
barykadę, lecz na próżno wypatrywał nieprzyjaciela poddanego lub poległego.
Te bezowocne poszukiwania przeciwnika
na połaci ledwie kilku metrów kwadratowych mogą Was dziwić, ale musicie
wiedzieć, że gryzoń zaanektował najlepsze dlań miejsce z całego domu; ustronie, w
które słońce nie zagląda; zacisze pełne zakątków, schowków, szufladek i
mieszkających w nich dupereli - idealnych materiałów do wznoszenia przeróżnych
wygodnych fortyfikacji.
Myśląc o tym, naszą przyszłość
widziałam w czarnych barwach. Bo jaka mysz miałaby tyle siły, samozaparcia i
sprytu, jeśli nie matka pragnąca uchronić swe potomstwo przed człowiekiem,
którego (skądinąd bardzo słusznie) podejrzewa o zamiar wyrzucenia na bruk jej i
nagich, kwilących bobasów.
W miocie, jak w zaufaniu podszepnęła
mi Pani Wiki, może być od 4 do 9 młodych.
Zatem niewykluczone, że w tej chwili
nasza przewaga liczebna, która dodawała nam skromnej otuchy, jest już fikcją.
Oczyma wyobraźni widziałam rozrastającą się familię dzikich sublokatorów,
którzy terroryzując dom, powoli przejmują go we władanie. A jeśli dzieci wdały
się w waleczną i dziarską matkę, zaprawdę nie mamy szans na zachowanie choćby i
marnego kąta. Zwłaszcza, że broń, która służyć miała odzyskaniu utraconej
ziemi, jak już wiemy - nie sprostała zadaniu.
Podczas, gdy snułam ponure
rozważania, głowa rodziny wróciła ze zwiadów. Ta mądra siwa głowa, która
niejedno widziała i niejedno pamięta, kiwała teraz z niedowierzaniem BARDZO
NIEWESOŁA. Czemu nie należy się dziwić. Mizerny wynik obecnych rozgrywek kładł
się głębokim cieniem na paśmie dotychczasowych sukcesów tego mędrca, który
napotkane w swym życiu gryzonie miażdżył gołymi dłońmi, jak muchy.
W tej sytuacji decyzja mogła zapaść
tylko jedna: natychmiast zintensyfikować ofensywę i definitywnie zakończyć
walkę!
Na tamten świat można się przenieść
mimo drzwi doczesnych, być może ta mała małpa już dawno tam po cichu wybyła. To
by pasowało do tej spryciuli! Ona zażywa sobie rajskich uciech, a my tu wciąż na
progu czuwamy. Dlatego należy powolutku, bez gwałtownych ruchów zacząć
oczyszczać pole i stanąć twarzą w twarz ze szkodnikiem lub jego martwym ciałem...
Tu Wasza wierna (bardzo
delikatnego zdrowia) reporterka raptem nieco zasłabła i zeszła na tyły. Tam na
zapleczu działań wojennych, ze swojego pokoju, o
którego hermetyczność (z wysupłaną skądś energią) gruntownie zadbała
- wyławiała jeno uchem (każdy podejrzany szmer i) szczątkowe komunikaty z
korytarza.
No i cóż ...
Pierwsze, pobieżne kwerendy ujawniły,
że mysz zdobytym królestwem władała rozrzutnie i rabunkowo. Pożarta szuflada,
odrapane drzwi, uszkodzone ubrania – to tylko niektóre efekty jej panowania. O bardziej gównianych skutkach tych rządów kulturalnie nie wspomnę.
Niestety pod sąd nie ma kogo dawać,
gdyż i bo samozwańczego włodarza dotąd nie odnaleziono. Serio!
A mi wciąż dziwnie słabo.
JEDNAKOWOŻ
na zamknięcie szczelne drzwi
zawsze znajdę kapkę sił :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.