Obie strony wciąż wściekle
walczą.
Aczkolwiek uczciwie
trzeba donieść, że przed linią drzwi widać silne wahania nastrojów.
Za barykadami zaś mała lokatorka samotnie stawia czoła zwielokrotnionym działaniom zaczepnym i ostrym
niespodziewanym nalotom drużyny złożonej z, co odważniejszych, członków rodziny.
W dzień co prawda maleństwo
słodko śpi, jednakowoż drogi oddechowe ma tak drożne i krzepkie, że trudno uchem wyśledzić
miejsce jego spoczynku (oby wreszcie wiecznego!). A w nocy nasz zmyślny partyzant
wytrwale omija, skrupulatnie mnożone podczas jego zdrowej drzemki - wnyki. A jeśli
zdarzy mu się w nie wpaść, wnet się wyrywa, po to by do białego brzasku móc wyładowywać
złość na nastawionych na niego licznych narzędziach zbrodni.
Każde kolejne starcie
kończy się naszą porażką, co daje dość klarowny obraz formy dzisiejszego przemysłu
zbrojeniowego, którego produkty eufemistycznie nazwiemy: kiepścizną i tandetą!
Od kilku dni liczne pułapki
skutecznie chwytają jedynie kurz, kłaczki i odciski uzębienia (które obiektywnie
oceniamy jako kompletne i mocne).
Być może z tych ujętych
dowodów śladowych za rok uzbiera się i cała mysz… ale na razie…
Na razie mysz (w zwłaszcza powyższa myśl!) pchnęła
B. do wdrożenia nowej metody walki i podczas ostatniej szarży w ruch poszły
trutki, które dziś (no Moi Drodzy), miast miłe naszemu oku truchełko, dostarczyły
jeno kolejnych argumentów potwierdzających, że mamy do czynienia (z poważnym kryzysem
toksykologii oraz) z jednostką sprytną, silną i rumianą, która ze zbyt wielu pieców
chleb jadła, by teraz, niby pierwszy lepszy leszcz, do toksycznych dań ze
smakiem siadać.
Ale Moja Droga B.
Dziś to się skończy
Ten żołnierz nie ma kropli
wody
A do tego, tak
głupio!, walczy w futrze
Upał mu w
końcu tego nosa utrze.
No, brak wody też pewnie nie jest dla niej problemem. Dziś ustawiliśmy ostatni rodzaj pułapki. Jeśli nie pomoże, to już chyba nic nie pomoże :D
OdpowiedzUsuń