I (doprawdy trzeba
być ślepym by nie zauważyć, że) większość z Was na to przyjście się nie
przygotowała.
Ono pewnie
przewidywało taką sytuację, która nie tylko co roku się powtarza, ale i co roku
w coraz gorszej, mniej apetycznej formie, się przejawia.
W tym upatruję źródła
spóźnienia Naszego- Miłego- W-Końcu-Przybyłego. Nie spieszno mu do nas było, bo
też i kto by gnał w odwiedziny do kogoś, kto na powitanie otwiera drzwi w
rozchełstanym podkoszulku i, za przeproszeniem, gaciach… albo któż nie bałby
się przekroczyć progu domu pani odzianej w majtasy, z których dołem wypadają
kląskające półdupki, i w przykrótki top, z którego kipią, jako i rzyć radośnie
klaskając, piersi.
Czy można (mimo wyraźnie
słyszalnych, wyżej opisanych, rozpustnych braw) poczuć się w takiej sytuacji komfortowo?
Prędzej do głowy przyjdzie myśl, że jest się natrętem, gościem niechcianym,
który swą obecnością zaskakuje gospodarzy, i to w sytuacji intymnej.
Co ciekawe, po
wnikliwej obserwacji powyższych okoliczności, stwierdzam (już nawet bez
zdumienia), że skrępowana jest w nich tylko jedna ze stron – i nie są to owe golasy,
które ni ubrania, ni wstydu nie mają.
Aż dziw doprawdy, że
po tych kilku dniach ciepła, Lato nie wycofało się z przykrego położenia.
Lustrując pociągi,
autobusy, tramwaje, coraz poważniej myślę o tym, że jednak należałoby
wprowadzić miejski dress code, bo
ludzie kompletnie zatracili się w rozbieraniu, w negliżu gubiąc dobry smak i
klasę.
W tej chwili (jeśli
mogę się pokusić o określenie obowiązujących granic) brzeg, do którego śmiało i
chętnie dobijają panie – stanowi: skąpy top i maksymalnie wycięte, dopasowane
dżinsowe spodenki. Panowie natomiast mężnie kursują w mgiełce piwnych oparów, brak materii
na torsie, rekompensując dłuższymi, niż u pań, nogawkami spodenek.
Na inaugurację przyszłych wakacji radzę
Wam jednak być odzianymi bardziej stosownie. Jeszcze teraz możecie się lepiej
postarać. Proszę Was. POSTARAJCIE SIĘ! Nie mówię że fraki i suknie ryglujące ciała
po szyję. Ale. Bądźmy ciut, choć parę centymetrów bawełny, bardziej gościnni i
grzeczni.
Intymność zostawcie w
toaletach i sypialniach.
Niech się na ulicy
nie zeszmaca.
I Lata Naszego nie
osacza.
Przecież dobrze wiecie,
jakie ono nieśmiałe. Nie zawstydzajmy go bardziej niż to koniecznie.
Tak długo się biedactwo
czaiło za rogiem; wahało nieufne... a jak w końcu przyszło i chciało się
rozgościć - pokazaliście mu gołą dupę.
Ładnie to tak?
Sami przyznajcie!
Hm?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.