środa, 26 lutego 2014

Tej chorej pani na imię Edukacja

Leczenie jej trwać będzie długimi latami,
czy NFZ włada dostatecznymi środkami?


Być może wszystko zaczęło się wtedy, gdy wprowadzono nową maturę? Albo wtedy, gdy liceum rzucono pod gilotynę, skrócono o klasę, a z podstawówki wyłuskano gimnazjum? Albo może wtedy, gdy zrezygnowano z egzaminów na wyższe uczelnie? Albo wtedy, gdy z jednego solidnego stopnia studiów wyciosano dwa chybotliwe, upadkiem grożące, szczeble?

A może to wszystko wina elektronicznych gadżetów, które zwolniły rodziców z trudnej i męczącej roli wychowawcy?

A może, skoro już tak wszystko rozważamy, edukacja jest zdrowa. Może to tylko wina tego pokolenia. Rozwydrzonego i leniwego, aczkolwiek wcale ambicji nie pozbawionego. Buzującego od ciągłych pretensji, roszczeń i żądań?

A może po prostu Wenus znalazła się w koniunkcji z Jowiszem, a pies rasy buldog angielski zamiauczał trzy razy stojąc w Natarajasanie na rozdrożu w pełni księżyca…   

Natarjasana wygląda tak:



  
A list pewnej studentki wydziału prawa i administracji tak:

i trochę się dziwię, iż są jeszcze tacy, co się temu dziwią. I trochę im zazdroszczę tego zdumienia. Też chciałabym wierzyć, iż to prowokacja, iż to niemożliwe, iż to prima aprilis zapewne… 

Jednakowoż powiedzmy sobie szczerze. Trudno od człowieka, z którym szkoła od najmłodszych lat rozmawia za pomocą testu, wymagać budowania zdań, i to jeszcze poprawną polszczyzną! To przecież ponad jego siły. To ponad siły kogokolwiek. Przecież z tych, za przeproszeniem, czterech liter: A, B, C lub też i D - trudno złożyć jedno polskie słowo, a co dopiero dłuższą elokwentną wypowiedź.

Z jednej cegły kamienicy się nie wzniesie. A i z cegieł dwóch domek żaden nie powstanie.

Na uczelniach jest sporo wykwalifikowanych szlifierzy, choć, owszem, część ich noży nieco stępiała. Jednak nawet gdyby zachowała świeżą ostrość, niewiele by zdziałała. Słaby, w większości, materiał wyjściowy, choć najpierw pcha się na warsztat i dowodzi, że mu zależy na nowym szlachetniejszym kształcie, potem nieustannie chowa się przed obróbką. Jeśli zdarzy mu się trafić do kuźni - całą swą energię trawi na lawirowaniu wśród zachowanych, acz nieco wyszczerbionych narzędzi. Ukrywa się po kątach lub sunie blisko ścian. O proszę państwa, żywcem go nie wezmą!!!

A trudno wymagać od rzemieślnika, by za surowcem po zakładzie ganiał.

Ale zobaczmy co dalej.
Mija parę lat.

I oto w wyniku procesu dydaktycznego otrzymujemy parę lekko ociosanych diamentów, kilka prawdziwych brylantów i stos nietkniętych kundlowatych kamieni.  A wszystkie, co do jednego, opatrzone certyfikatem. 
I tego dziadostwa rzemieślnikowi odpuszczać się nie powinno. 
...
Art. 310  kodeksu karnego głosi ustami paragrafu pierwszego, że ten kto fałszuje środki płatnicze i w obieg je wprowadza, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 5 albo karze 25 lat pozbawienia wolności.

Z którego paragrafu,
I kogo tak naprawdę
Należy ukarać za polskiego studenta
w obiegu

bo, nie wiem, czy wiecie,
ale takie rzeczy
- już nie tylko w kabarecie.  





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.