sobota, 16 listopada 2013

Sąsiad w futrze

Poniósłszy klęskę na poziomie parteru, myszy uniosły się (honorem) i przeniosły do apartamentu piętro wyżej. Niskie poddasze, przez nas wzgardzone, bez oporu przyjęło je w swe szerokie i ciepłe przestrzenie. 

Nowe sąsiedztwo nie robi tajemnicy z nieprawnego zajęcia lokalu. Bezczelnie kłuje nasze uszy swą obecnością i gromko się urządza. Urządza się nieustająco. I urządzić się nie może. Zdaje się, że panuje wśród nich dość głęboki rozłam i daleko im do porozumienia w sprawie wystroju zawłaszczonego wnętrza.

Szurgotaniu końca nie ma.

Meblowanie rozpoczynają zazwyczaj w godzinach wieczornych i jeszcze dobrze po północy dręczą nas swoimi energicznymi działaniami. 

Dochodzące z góry dźwięki dały mi już dość dokładnie poznać ich gusta. Otóż szemrani sąsiedzi zdają się stawiać na solidną formę. Donośne drapanie i szuranie dowodzi niezbicie, że lubują się w ciężkich kredensach, masywnych stołach i pokaźnych komodach…więc sami rozumiecie, jak bardzo moją bezsenność karmi ich nieumiejętność zainstalowania się i brak jednomyszlności:), co do aranżacji lokum.
Na domiar złego moja wyobraźnia też się rzuca na te odgłosy, jakby z dawien dawna nic w ustach nie miała.
I zdarza się, że tymi dźwiękami tak brzuch sobie wymości,
Że ma biedna głowa do rana miast snu 
tylko myszy gości! 

piątek, 15 listopada 2013

Matuzalem


- z seriali to ja oglądam tylko „Czas honoru”, ale chyba to rzucę.
- dlaczego?
- a bo się tak ciągnie… Wojna się już dawno skończyła, a Adamczyk wciąż żyje…
- a czy on nie grał tam złego Niemca?
- no grał i gra. Teraz współpracuje z Amerykanami i wciąż żyje …
- no tak, a tego życia tak szybko nie zakończy, bo przecież już wiemy, że dożyje on do roku 2012, kiedy to mocno zaangażuje się w reklamę banku… he he he
- CO?!!! To akcja tego serialu rozgrywać się będzie aż do 2012 roku?!!!!!!

:)

niedziela, 3 listopada 2013

Amory na cmentarzu


W Lizbonie władze samorządowe zorganizowały akcję oprowadzania po cmentarzu w Dzień Zakochanych. Inicjatywa otrzymała tytuł "I nie opuszczę Cię aż do śmierci" i obejmowała zwiedzanie cmentarza w towarzystwie przewodnika snującego opowieści o lizbońskich romansach przy grobach głównych bohaterów tychże… 
[źródło na Wprost]

Ale nie, nie, nie. Nie będzie o miłości w katakumbach, a o pladze, o sekretnym najeździe na ziemię poświęconą.

Na cmentarzu, który odwiedziłam w miniony piątek, rozpleniły się anioły.
Z gliny, gipsu, betonu… niektóre wielkie, jak krasnale ogrodowe, stoją przy nagrobkach, niczym straż poboczna, inne władczo zalegają na płytach.  

Anioły w pozycji śpiącej, aniołki odpoczywające, drzemiące słodko we własnych skrzydłach, aniołki zaspane, przecierające oczka, aniołki zamyślone i rozmarzone, anioły w pozycjach zalotnych, jakby prosto z reklamy bielizny, anioły z trąbkami… wszędzie, gdzie spojrzałam, wszędzie dokąd wzrokiem zawędrowałam -  krągłe, nagie cherubinki …
Oblegają groby, jakby od niechcenia. A jednak to okupacja. One tylko wyglądają, jakby przysiadły i zaraz miały odlecieć. Tak naprawdę jednak cmentarz to pole walki. Wprawdzie chryzantemy nie oddają pola, a i znicze (małe, duże, średnie; białe, żółte i czerwone) wciąż w przewadze i ogień walki w nich płonie:), ALE, nie dajcie się zwieść!, anielska ekspansja trwa. Za rok szala zwycięstwa może się przechylić. Zwłaszcza, że napotkanym przeze mnie aniołom blisko i bliżej do kupidynów. Ani jednego postawnego, surowego anioła. Żadnego rosłego stróża świadomego swych obowiązków …TYLKO tłuściutkie, figlujące dzieciątka ze skrzydełkami i wypiętymi pośladkami. Rzymskie amorki. I gdyby tylko zapalczywy organista nie wyciskał tak energicznie z organów wciąż nowych,ostatnich nut, z pewnością by było słychać ich chichot…(aniołków, nie klawiszy!)
   
Niewątpliwie urosły w siłę. Brakuje im tylko łuku. 
Łuk, załadowany kołczan i, Moi Mili, za rok wróżę im pełny tryumf.
Rzec by można:
Udany podbój
Republiki rzymskiej,
zza grobu.