czwartek, 30 kwietnia 2015

Liryczna zagadka


pod tytułem  
Przed weekendem na dworcu w Poznaniu

niedrożne drzwi obrotowe
niedrożne schody ruchome
niedrożne kasy biletowe

ludziom ulgę niesie olejek rycynowy,
co uleczy z obstrukcji dworzec kolejowy? 

poniedziałek, 27 kwietnia 2015

Puzzle


Broniłam, jak mogłam, mojego starego służbowego biurka, skleconego z trzech nie do końca do siebie przystających, odrapanych modułów. Stanęłam na wątłej barykadzie, chroniąc tego rzęcha, bo wiedziałam, czym pachnie kapitulacja. Nowością. Owszem. Ale nim owo nowe, roztaczając woń lasu i kleju, mój próg przekroczy, zmuszona zostanę to stoczenia daleko gorszej, strumieniem wyczerpania płynącej, batalii     

MIANOWICIE do wypisania formularza zamówienia.

W naszej fabryce oszacowanie potrzeb meblowych nie polega na prostym wyliczeniu: dwa biurka, szafka, krzesło, kontener… i wskazaniu palcem w folderze wizerunku odpowiadającego nam wyposażenia.

Tu potrzebna jest aptekarska skrupulatność. Chirurgiczna precyzja. Księgowa ścisłość. A i doświadczenie w stolarce mile widziane.  

Tu zamówienie sporządza się na podstawie przygotowanej 100 stronicowej specyfikacji technicznej, która każdego, kto ją w swe nieszczęsne dłonie weźmie -  mianuje demiurgiem. Zaszczytna kadencja trwa tyle, na ile czytelnikowi starczy cierpliwości i wytrwałości. Jednak z pewnością nie będzie to ułamek sekundy, bo i sześć dni może nie starczyć na ulepienie mikro służbowego świata wg zawartych w specyfikacji przepisów.

Pokrótce: 
Kiedy z bogatego wachlarza płyt wiórowych laminowanych (o kształcie – kątowym, prostokątnym, owalnym, okrągłym…) wybierzemy blat; kiedy dopasujemy doń nogi (zazwyczaj po cztery do blatu, aczkolwiek warto być czujnym, gdyż: nie zawsze!) - trzeba rozsądzić, czy skompletować całość z przystawką? Och, Moi Mili, gdybyż tu chodziło o danie! Ale nie! Na tej przystawce można sobie zęby połamać, a podaje się ją nie na wykałaczce, a nodze (przekrój prostokątny lub okrągły). Dalej należy pamiętać, by każdą z nóg podkuć odpowiednią osłoną i w żadnym razie nie zapomnieć o łączach, ściankach (tapicerowane lub nietapicerowane) i osłonach czołowych do biurka. Dobrze jest też zaplanować bieg kabli, by bezwładnie zewsząd nie zwisały i nóg (naszych) nie wiązały; zatem  trzeba zamówić klipsy (przezroczyste lub popielate) do prowadzenia łączy po nodze (tym razem biurka). Do szafy zaś niezbędny jest cokół (metal malowany proszkowo lub chromowany), gdyż i bo, jako instrukcja rzecze: „każda szafa musi posiadać odpowiedni cokół metalowy” (rozdział: Ogólna charakterystyka szaf – wersja rozbudowana). Wymierz głębokość, wysokość i długość i, dalibóg!, nie zapomnij potem domówić odpowiedniej szafy, która na wybranym (oby dobrze!) piedestale stanie … 
Każdy składnik wyposażenia ma swoją literę i niejedną cyfrę, co sprawia, że gotowe zamówienie wygląda, jakby kot przespacerował się po klawiaturze. Aby sprawdzić poprawność sporządzonej listy warto mieć w zanadrzu kwalifikacje biegłego rewidenta.      
 …
Jak człowiek pokona zniechęcenie i znużenie (które z powodzeniem wywołuje już pierwsza linijka instrukcji), jak odważnie wejdzie w narzuconą mu rolę rzemieślnika - pod koniec procesu kreacji dziwi się (a może nawet jest głęboko rozczarowany), że nie żąda się od niego dopasowania i zliczenia śrubek, uchwytów, zawiasów i kołków niezbędnych do montażu.

Miesiąc żmudnego ślęczenia nad meblowym zamówieniem infekuje życie prywatne człowieka, który, bujnie rozwiniętą na służbowym zagonie, drobiazgowością i wnikliwością truł będzie wszystkich wokół. Nabyta biegłość w rozbiorach i analizie  – stanie się jego przekleństwem. Nie mogąc się uwolnić od tej przykrej przypadłości, w obuwniczym, zamiast o swój rozmiar buta, poprosi o sznurowadło, podeszwę, skórę, wyściółkę, język, obcas, flek… a w restauracji ten sam biedak zamiast prosić o podanie zupy pomidorowej, ku zdumieniu kelnera, monotonnie wyrecytuje jej skład… 

Jeśli autor specyfikacji z owoców swojej pracy nie napoił i nie nakarmił licznej gromadki dzieci, lub zarobionych pieniędzy nie wpłacił na szczytny cel - zaprawdę i  do kroćset fur beczek – pójdzie on do piekła, za piekło, które zgotował niewinnym, którzy chcieli tylko lepiej zorganizować miejsce pracy.

Dziś, siedząc przy starym biurku, z niechęcią wspominam walkę, którą stoczyłam 3 miesiące temu. Czy wyjdę z niej cało i z podniesioną głową – okaże się za chwilę.
Wodzę paluszkiem po wytartym, odłażącym fornirze blatu, a serce me drży. Bo już są. Właśnie dotarły. Nowe meble. Te, które spłodziłam na cierpliwym papierze, stoją teraz na korytarzu, w brzuchach kartonów  i już, już, już za moment (słyszę za drzwiami kroki montera) przyjdą na mój służbowy świat i…staną przede mną kompletne i stabilne, albo, jak w koszmarze, który od kwartału mnie nocą goni, okażą się młodymi kalekami, zwichrowanymi monstrami, z drewna i metalu Frankensteinami… ?

ponoć dzieci kocha się mimo wszystko.
No nie wiem, nie wiem… 

chyba nie chcę być przy porodzie
chyba zemdleję.

czwartek, 16 kwietnia 2015

Inwentaryzacja

To skrupulatna, wyrachowana Królowa. Drżę przed nią i mam najgorsze obawy.
Tak się nieszczęśliwie składa, że właśnie wpadła z wizytą, pochyliła się uważnie nad naszym sprzętem i pochłonęło ją liczenie.
Niestety, z tego co widzę, jej umiejętności arytmetyczne nie obejmują mnożenia, czy (o daj Boże!) potęgowania. Ze wszystkich operacji opanowała dodawanie i, to najbieglej!, nieszczęsne odejmowanie.
Choć z drugiej strony, obserwując ją z boku, towarzysząc jej na każdym kroku, patrząc jej na ręce przy sporządzaniu protokołów, udało mi się zdemaskować pobieżność tej wiedzy.
Nieustępliwa dociekliwość Pani I. budzi we mnie dreszcz grozy, dlatego odkrycie luki w jej kwalifikacjach niesie przez chwilę lekką pociechę. To uchylone okno w dusznym pokoju!, więc ochoczo staję przy tym lufciku i zaciągam się z lubością płytkimi umiejętnościami zimnej Królowej.   
Bo nawet ja, nie będąc specjalistką w dziedzinie rachunków, sierota posługująca się kalkulatorem przy najprostszych działaniach matematycznych, WIEM, że wynikiem odejmowania jest różnica.
A ona co? Była zaskoczona otrzymanym rezultatem! Powiem więcej: była zszokowana!

- wyszła u Państwa różnica, JAK TO MOŻLIWE?!

no nie wiem. To trochę, jak tłumaczenie dziecku skąd się biorą dzieci.
Musi być on – odjemnik i ona - odjemna
jak połączy ich minus
rodzi się różnica.

To cudownie tak odetchnąć!

A teraz na serio. Różnice mogą być różne. Całkowite, niecałkowite, parzyste, nieparzyste, dodatnie i ujemne… JEDNAKOWOŻ jakiekolwiek by tam jeszcze one nie były, najgorszą z nich, jest RÓŻNICA INWENTARYZACYJNA.  

Nie próbujcie tego u siebie w pracy! 

Z jednej strony borykam się zatem z odkrytym niedoborem, a z drugiej dręczy mnie jakiś pan z sąsiedniego działu, który koniecznie chce byśmy przyjęli na stan jego krzesła. Nie wie jeszcze, że po odwiedzinach Inwentaryzacji nie w głowie nam branie nowych mebli na głowę. Zresztą, współpracowników wypadałoby raczej ukarać i, za zagubione wyposażenie,  kopnąć w tylną część ciała, a nie żeby pod nią jeszcze nowe krzesła usłużnie podsuwać. Gdyby, zamiast siedzisk, miał ten pan do zaofiarowania kilka sprzętów elektronicznych, których właśnie poszukujemy, byłaby inna rozmowa.

A ponieważ nieszczęścia idą parami.
W swym prywatnym życiu tez przyszło mi odnotować niedobór. Właśnie dziś.
Zgubiłam czapkę.
Chyba w pociągu.
Ciekawe dokąd i z kim pojechała. 
Pewnie nigdy już się nie dowiem.

Ronię za nią łzy.
Tym gorętsze, że
jutro ma być zimno. 

wtorek, 14 kwietnia 2015

Na rauszu


Niesie mnie ku ulicy. Chcąc nie chcąc, dryfuję na lewy brzeg chodnika. Potem ukosem, lekkim truchtem, wracam na prawe pobocze.
Nierównym krokiem, gwałtownymi zrywami, jakbym miała problemy z wewnętrznym sprzęgłem, jakbym brnęła po torze naszpikowanym niewidzialnymi przeszkodami, bujając się między krawężnikami – wczoraj dzielnie szłam na dworzec. 
Złapawszy równowagę, przystanęłam przy Akademii Muzycznej. Zakołysałam się w rytm nieznanej mi melodii, zdaje się, że przez chwilę wyglądałam, jakbym się wahała, czy wejść w progi tego pełnego brzmień przybytku. Po czym wolno, chyba nie do końca przekonana do porzucenia (możliwej!) kariery muzyka, pełna wątpliwości, znów ruszyłam koślawo do przodu, wkładając w ten manewr wszystkie swoje siły. Nieco na ukos, zgięta w pół, z ciężką torbą na ramieniu. Możliwe, że gdyby nie ten balast, dawno bym już lewitowała. A gdybym miała w podeszwach butów farbę, która sączyłaby się z każdym stąpnięciem, mój zwichrowany chód przyozdobiłby ul. Towarową w fantazyjne wzory; w wymykające się szablonom esy floresy. 

Ale jeszcze chwila. Jeszcze tylko parę szlaczków, kroków na szagę, w tył, do przodu i w bok. 
I już.
Dworzec.
A tam
wykolejony towarzysz niedoli

Ahoj Bracie!



Tylko nie myślcie, że i ja się staczam!
Żebyśmy się zrozumieli!

Jak żyję, wcale nie piję, 
to wiatr szarga mi opinię! 


sobota, 11 kwietnia 2015

O ogrzewaniu, gotowaniu i dobrych radach

Przewozy regionalne biją się o Złote Żebro Kaloryfera. 
Jest to prestiżowa nagroda dla jednostek przekazujących ciepło. W czasach, kiedy tak łatwo lodowacieją, kruszą się i łamią relacje międzyludzkie, gdy klimat okrutnie się wychładza, oto są firmy, które rozpalają atmosferę. Oczywiście nie ogrzeją całego świata, ale czyż każde jedno serce rozmrożone, do życia i miłości pobudzone, w pomieszczeniach pozostających pod ich opieką,  nie jest na wagę złota?
To krótki wycinek ze statutu konkursu, którego rozwiązanie już niedługo.

Wyobrażam sobie to wszystko, topniejąc w drodze do pracy.
5 minut jazdy i już pyrkoce krew w sercu moim i wrą płyny we wszystkich naczynkach…  

Kolej, gnając w peletonie wyścigu, właśnie przycisnęła pedał gazu. Pięknie rozwija prędkość, zwiększając emisję gorącego powietrza w swych wagonach. Zdaje się, że nie wykorzystano wszystkich zapasów przewidzianych na tę zimę (która okazała się być dość lichą), dlatego teraz koniecznie trzeba zaległości nadrobić i pozostałości magazynowe upłynnić. 

Pociąg, odkąd wiosna wspięła się na tron, oferuje nam w cenie biletu poranną saunę.

Gdy o świcie na zewnątrz ledwie do 5°C
Temperatura powietrza w przedziale sięga 45°C
Choć w dolnych partiach, przy podłodze, możemy mówić o podwójnej dawce żaru.
Moje nogi, które zajmują miejsce pierwszej klasy tuż obok grzejnika, pławią się w 100 stopniach.
To doprawdy cud, że moje ubrania (rygor prania do 30°, pod groźbą utraty kroju i koloru) jeszcze się nie zdeformowały, a notatki i książka- ogniem nie zajęły. 

Nóżki gotowane w rajstopach. Cuits jambes en collants... Oui, oui, oui… Mesdames et Messieurs, oto w jak wykwintne pyszności jestem zaopatrywana podczas jazdy. Aby nikt w ten bezcenny specjał swych zębów nie zagłębił (toć na zegarze pora śniadaniowa – więc żadna trudność spotkać głodomora), po opuszczeniu pieca, przebieram rozmiękłymi kończynami co sił w kierunku przystanku tramwajowego.

- Co robić? – zapytuję– by któregoś ranka w lepką breję na dobre się nie obrócić?
- Zacznij biegać – proponuje Haruki Murakami.
- Kup samochód – radzi Jeremy Clarkson.
- Polecam rower, raczej. Jeśli oczywiście nadal chcesz dojeżdżać do Poznania – mówi prezydent Jaśkowiak.

Dzięki Panowie.

To może i ja pokuszę się o inwencję
I poproszę konduktora o interwencję.
Złotego Żebra wtenczas nie zdobędą,
Ale me serce podbiją na pewno. 

piątek, 3 kwietnia 2015

Czy to jawa, czy sen?


Bardzo chce mi się spać. Choć zdaje się, że przez chwilę byłam przebudzona… To  jazda pociągiem musiała mnie z powrotem ukołysać, następnie tłum poniósł mnie na przystanek, wtłoczył w tramwaj, w którym ponownie zapadłam w głęboki letarg… a dalej… dalej dokładnie nie pamiętam, co się stało, ale jakimś cudem, które zdarzają się mającym szczęście somnambulikom, dotarłam cało do pracy. Tak to musiało się jakoś gładko i wartko potoczyć, bo właśnie ocucił mnie służbowy telefon.
Ale pewnie tylko na chwilę.
Bo leżę na biurku i nadal bardzo chce mi się spać.
A pragnienie to potęguje zbliżająca się kolejna zmiana rozkładu jazdy pociągów.  Doszły mnie słuchy o niej, choć skrada się cichuteńko, na paluszkach, ale  już ja dobrze wiem, że to nie z wrodzonej delikatności; bo, niestety (to już pewne) za pół miesiąca tupnie mi ona o brzasku tuż przy głowie i wrzaśnie, że oto nadszedł czas na pobudkę.
15 minut wcześniej.
15 minut wcześniej RANO.
Jakby to zważyć i opisać, by  tym specom od rozkładu uprzytomnić, że to niemało? że to szok, że od groma i bez liku minut nam zabierają? 15 minut! To kupa (czasu), którą mam ochotę ich obrzucić… 

Oni pchnęli pociąg kwadrans wcześniej o świcie
A mi przed oczami stanęło całe życie

Nie mogę o tym spokojnie myśleć.
Idę spać
Dobranoc

środa, 1 kwietnia 2015

01.04

Przychodzi taki moment, że dowcip, ten, który kiedyś położył nas na łopatki, który niemiłosiernie kulał nami po podłodze; od którego bolał nas brzuch; i który uświadomił nam istnienie mięśni twarzy - otóż przychodzi taki moment, że trzeba przestać go opowiadać. Gdy to, co w nim jędrne sczerstwiało, a to, co soczyste – zwiędło – należy natychmiast pozwolić mu wybrzmieć do kompletnej ciszy. Bo doprawdy, był on przez tyle gąb przeżuty i z gąb tylu przy niejednym stole wypluty, że nikt go w usta swoje brać już nie powinien. Jeśli nie z powodu delikatnego i wysmakowanego podniebienia, to choćby ze względów higienicznych.
Dbajmy o siebie.
Nie tak jak ona.
Podwiewane spódnice, spadające kapelusze, strącane dachy, rozrywane linie, ulatujące w siną dal pranie… - nikt się nie śmieje, wszyscy z obrzydzeniem wzrok odwracają, a ta siedzi przy stole i rechocze, sycąc się każdym, nawet najbardziej wyświechtanym, figlem.  
Dziś jeszcze mogę jej wybaczyć tę tępą radochę. Ale od jutra naprawdę, Moja Pogodo Wiosenno, weź się w karby. Bądź subtelna, zwiewna, delikatna… i, do kroćset fur beczek, przestań rżeć pod moim oknem.