czwartek, 30 czerwca 2011

pozostając w temacie (toalecie)

Dziś dosyć często z niej korzystam. Nie z powodu dolegliwości żołądkowych, czy jakichkolwiek innych. Po prostu namiętnie myję ręce w strumykach bieżącej wody. Niestety w domu zostałam tego luksusu, tego ożywczego pięknego widoku, pozbawiona, o czym brutalnie dowiedziałam się dziś rano, kiedy to (zamiast kojącego szumu i orzeźwiającego plusku wody) po odkręceniu kurka, dobiegło do mego ucha przeraźliwe rur syczenie i charkot ich złośliwy, a na podstawione pod kranem zaspane dłonie nie spadła ani jedna kropla H2O.
Dzięki…
Dzięki temu wiem, że poranne ablucje można zmieścić w jednym kubku wody. DA SIĘ. Jednakowoż przyznaję, że do uczucia komfortu było mi, i nadal nieco jest, daleko.

A teraz bardzom rada, że dziś nie trzeba stać w kolejce, by skorzystać z łazienki służbowej. Dalibóg, chyba przed wyjściem z pracy wezmę prysznic w tej umywalce, bo naprawdę nie wiem, czy w domu sytuacja szybko ulegnie zmianie. Zwłaszcza, że widziałam dziś panów naprawiających usterkę i mam pewne wątpliwości, co do ich skuteczności… no ale… Nie bądźmy bezwzględni i marnie płytcy w ocenach…To na pewno tylko pozory. Mylne pozory, a panowie solidni są. Ot, po prostu potrafią sobie zorganizować pracę tak, że dużo czasu na odpoczynek, przekleństwa i przerwy na papierosy starcza…

wtorek, 28 czerwca 2011

Być kobietą, być kobietą…

Być kobietą, być kobietą - oszukiwać, dręczyć, zdradzać
nawet, gdyby komuś miało to przeszkadzać.


A najlepiej, Pani Alicjo, od razu być tak boską,
by nie trzeba było do toalety chadzać.

Zaprawdę jest to jedyny moment, w którym chętnie zmieniłabym płeć.
Próbuję podejść do toalety od 15 minut, ale niestety wężyk pań wijący się pod jej drzwiami nieustannie syczy i pluje jadem.

Jednym słowem ZAJĘTE.
Oj!, kręte drogi życia mego,
oj kręte
:)))))

poniedziałek, 27 czerwca 2011

Schody nie wyjdą z mody

Czy to nie miło przyjść do pracy w pierwszy dzień po urlopie i dowiedzieć się, że "dziś nikt nie będzie mógł do pani wejść. Drzwi na dole blokujemy i tylko, EWENTUALNIE, wybrani pracownicy będą mogli do pani podejść"? O, to cudownie, powiadam Wam. Ucieszyłam się. A więc będzie tylko spokój i ja...i cisza, i czas, by zeskrobać z biurka to, co na nim leniwie zaległo. Nie przewidziałam tylko jednego, że właśnie dziś, tego pięknego letniego dnia, będzie chciał mnie widzieć tłum. Stęskniony, niecierpliwy, pożądliwy i, co najgorsze, nie wahający się użyć telefonu komórkowego:

dzieńdobryproszępaniąbojajestemnadolealepanportierstoiwdrzwiachiniechcemniedopanipuścićaja...muszę...pilniepotrzebuję...bardzoproszę...nalegam...żądam...

I naprawdę to bieganie (dwa piętra w dół, dwa piętra w górę, dwa piętra w dół, dwa...raz, dwa, raz, dwa) nie byłoby takie złe, gdyby nie to, że tłum kapał pojedynczymi osobami. Żeby chociaż jakieś grudki-grupki, które mogłabym załatwić w drzwiach hurtowo. Nie! Co 15 minut. Detal. Co pół godziny. Pojedynczy egzemplarz. Dzyń, dzyń, kap, kap...

Nie wiem, kto mi wymierzył tę karę i za jakie grzechy, ale czuję, że moja kondycja zwyżkuje. Śmiało mogę powiedzieć, że dotarłam dziś na iglicę Pałacu Kultury.
A może nawet piechotą zdobyłam The Empire State Building.
Tak jest.
Tak coś czuję.
Coś jakby w mięśniach.

czwartek, 23 czerwca 2011

Był sobie urlop

W ciekawym miejscu byłam. Była tam plaża i był las. Byli żołnierze i były zasieki. Były mewy i klucze helikopterów przecinające niebo kilka razy dziennie. Było zimne morze ze zmierzwioną grzywą fal. I w końcu była też i ona. Niepogoda. Ewidentnie i bez dwóch zdań onieśmielałam słońce. Ja wkraczałam na plażę - ono wstydliwie przykrywało się chmurą. Może tremowały go moje nowe, obłędne japonki, a może nóg moich idealna biel to sprawiła, dość że igraliśmy sobie tak do ostatniego dnia mojego pobytu, kiedy to skończyła się zabawa w chowanego i w dowód tego, że była przednia - łaskawie uraczona zostałam kiścią promieni.

Także dzięki.
Jestem biała jako byłam.
A może, o zdradliwe morze!, nawet bledsza z powodu doznanego zawodu.
O, Balsamie Brązujący Ziaja! Dalibóg! Teraz tylko w Tobie pokładam nadzieję.
Obyś podołał!

a poniżej (dowód mego refleksu, czyli;) uchwycone słońca mgnienie:)

środa, 15 czerwca 2011

przykazanie

i po jedenaste: nie będziesz przypominać szefowi, że od jutra zaczynasz urlop.
:)
nigdy więcej nie złamię tego przykazania.
howgh

a na razie
na razie!;)

to lubię bardzo:)

czwartek, 9 czerwca 2011

Jak burza przeszła burza

Wczoraj w godzinach popołudniowych spadły na mnie 4 deszczowe krople, słownie cztery. Parasol wierzgnął radośnie szprychami, zadrżał podniecony i już miała go ma ręka wyprowadzić na spacer, już zamek torby uchyliła, gdy zapowiadana od tygodnia burza, doliczywszy do czterech, wyczerpała zapas wilgoci. Jest też inna opcja, mianowicie, o meteorolodzy!, jakże trudno w obfitym strumieniu promieni słonecznych dostrzec te uparcie przez was anonsowane strugi deszczu:)))
A dziś, jak zapowiedział radiowy pan, odpoczywamy od upałów. No ja nie wiem, jakoś się jeszcze nie zdążyłam zmęczyć.
Ale ok.
odpoczywajcie,
byle migiem.

środa, 8 czerwca 2011

me gusta :)

“Olejek jaśminowy (absolut) ma egzotyczny, zmysłowy zapach. Jest otrzymywany w wyniku ekstrakcji kwiatów jaśminu wonnego (Jasminum grandiflorum) uprawianego w Indiach.”

“Olejek jaśminowy posiada charakterystyczny, egzotyczny, zniewalający zapach.”

“Przepiękny zapach jaśminu pobudza zmysły i potrafi na długo oczarować.”


- co w tym domu tak haniebnie śmierdzi?!!!! Co to za FETOR? Co to za ODÓR? Co za SMRÓD powalający? W ogóle nie idzie oddychać!!!
- ekhm… to mój olejek jaśminowy…

bo ten olejek tak cudownie uwędzi me włosy,
że ludzie wychwalać je będą
i to pod niebiosy!!!

czyli, że mam nadzieję, iż opis efektów stosowania olejku jest bardziej wiarygodny i rzetelniejszy od opisu zapachu.
:)

piątek, 3 czerwca 2011

Wiosną

Uwielbiam jak wstajesz wcześniej ode mnie…
Przepadam za tymi chwilami kiedy jesteś bezapelacyjnie pierwszym, którego widzę, pierwszym, który mnie wita natychmiast po przebudzeniu …

wprawdzie mógłbyś jeszcze przygotować mi śniadanie, wycisnąć pastę na szczoteczkę do zębów, wyczyścić buty, zaparzyć herbatę, a potem pościelić łóżko,
NO ALE
nie będę grymasić
o Mój Ty Ulubiony Dniu Czerwcowy:))))

środa, 1 czerwca 2011

*

Przypomnij sobie obrzydliwie oślizłą zimę, jej niezmierzone ciemności, jej mrozy przenikliwe.
Przypomnij sobie zaspy, biel po horyzont, problemy z dojazdami.
Przypomnij sobie zamarznięte szyby, śliskie drogi, kruszejące linie energetyczne i łamliwe rury ciepłownicze.
Przypomnij sobie te kilogramy ubrań codziennie na grzbiet wrzucanych.
Przypomnij sobie każdy szczegół tego oziębłego świata do cna wypranego z kolorów.
Przypomnij sobie i idź
idź i nie grzesz więcej narzekaniem na upał.