piątek, 30 grudnia 2011

Święta, święta, a po

poświąteczny urlop nieoczekiwanie spędziłam, wylegując się w gorącym klimacie łóżka swego.
Było parno, było duszno, było około 37 stopni w cieniu
ACZKOLWIEK
bez plaży,
bez wielkiej wody,
i, nade wszystko!!!, bez wydolnego układu oddechowego
(bez ani jednej sprawnej części, która jego jest!!!)

więc ustalmy, że właśnie kończony urlop nie zalicza się do udanych i pozazdroszczenia godnych.

Dlatego cieszę się, że już wróciłam.
No tak prawie.
Właściwie to zaledwie jedną nogą.
Szczerze mówiąc, to wciąż jestem w drodze.
Ale na dobrej drodze
do zdrowia.

ps. Mam nadzieję, że dosyć jasno postawiłam sprawę i wiecie, czego mi życzyć na nowy rok:)
ciao

poniedziałek, 26 grudnia 2011

Mój dzień w książkach

Zadanie polega na zaczopowaniu widniejących poniżej dziur tytułami książek przeczytanych w roku 2011.
Zaczęłam dzień (z) _____.
W drodze do pracy zobaczyłam _____
i przeszłam obok _____,
żeby uniknąć _____ ,
ale oczywiście zatrzymałam się przy _____.
W biurze szef powiedział: _____.
i zlecił mi zbadanie _____.
W czasie obiadu z _____
zauważyłam _____
pod _____ .
Potem wróciłam do swojego biurka _____.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam _____
ponieważ mam _____.
Przygotowując się do snu, wzięłam _____
i uczyłam się _____,
zanim powiedziałam dobranoc _____ .

Po szczegóły zabawy odsyłam do Lirael, a także do B., która osobiście wciągnęła mnie do tej piaskownicy.
Choć nie czytałam sporo w tym roku, a większość zaliczonych tytułów beztrosko puszczałam w niepamięć, to na poniższą układankę, o dziwo!, klocków mi starczyło :))))).

Mój dzień w książkach
Zaczęłam dzień z mężczyzną na plaży.
W drodze do pracy zobaczyłam człowieka, którego brano za kogoś innego
i przeszłam obok Edmonda Gangliona & Syna, żeby uniknąć fałszywego tropu,
ale oczywiście zatrzymałam się przy psach z Rygi.
W biurze szef powiedział: każdy szczyt ma swój Czubaszek i zlecił mi zbadanie śmierci Achillesa.
W czasie obiadu z mordercą bez twarzy zauważyłam mężczyznę, który się uśmiechał pod domem ciszy.
Potem wróciłam do swojego biurka karła Mendla.
Następnie, w drodze do domu, kupiłam diamentową karocę ponieważ mam koronację.
Przygotowując się do snu, wzięłam białą lwicę i uczyłam się paragrafu 22,
zanim powiedziałam dobranoc kochankowi śmierci.

Wystąpili:
Karzeł Mendla - Simona Mawera; Każdy szczyt ma swój Czubaszek - Marii Czubaszek i Artura Andrusa; Mężczyzna na plaży, Psy z Rygi, Morderca bez twarzy, Mężczyzna, który się uśmiechał, Fałszywy trop - Henninga Mankella; Koronacja, Kochanek śmierci, Diamentowa karoca, Śmierć Achillesa - Borisa Akunina; Człowiek, którego brano za kogoś innego, Edmond Ganglion & Syn - Joela Egloffa; Dom Ciszy - Orhana Pamuka i Paragraf 22 Josepha Hellera

czwartek, 22 grudnia 2011

Święta? Ach to znowu wy!


Niezaludniona komunikacja miejska obudziła mnie dziś rano krzykiem, że święta coraz bliżej. Jakże to miły dla ucha wrzask jest. Jakże cudownie znaleźć puste miejsce dla strudzonego wędrowca i wygodnie zasiąść do smacznej podróży.
Poza tym kolejki do bankowych konfesjonałów rosną. Pisk, pisk, pisk i już, bez przyklęku, czyste konto. Idź kupuj w spokoju. I zadłuż się bardziej.
A w służbowych przestrzeniach powoli zamiera życie…

Jutro na tej pustyni ostatni raz w tym roku rozbiję swój obóz.
Amen.

środa, 21 grudnia 2011

Puch

Drogowcy nadal czekają na doroczną niespodziankę. Jak donosi ich rzecznik prasowy są zaistniałą sytuacją nieco zmieszani, ale jeszcze nie zawiedzeni. Wciąż wierzą. Może w tym roku zaspy i ślizgawice wyskoczą dopiero spod ubranej choinki…? – przemyśliwują. Tak czy inaczej. Są gotowi w każdej chwili okazać im godziwe zaskoczenie - zapewnia gromko ich przedstawiciel.
A i nogi są markotne. Tej zimy nie poczuły jeszcze ni grama adrenaliny. Na ulicach i chodnikach sucho, pusto, żadnych przeszkód i utrudnień. Nie licząc robót drogowych. Można się załamać, acz wciąż nie złamać – chlipią girki i z zazdrością popatrują na opłatek, który (może i trochę się zeszmacił, ale za to) jest w centrum zainteresowania i łamie się bez końca i wszędzie już od dobrego tygodnia.
Szufle w kącie cierpliwie znoszą przedłużające się bezrobocie, podczas, gdy ich właściciele chodzą od okna do okna, dręczeni pragnieniem wykonania pożytecznej pracy fizycznej na świeżym powietrzu.
A krzyk nienarodzonych bałwanów? Tak!!!, podnieśmy ten delikatny temat!, ten niemy krzyk porusza niejedno sumienie…

Nie będzie białych świąt załkał przed chwilą na antenie radia pewien synoptyk.

Naprawdę kogoś martwi bezśnieżny krajobraz?
Bo mnie na razie przygnębia fakt, że ten tak niewinnie wyglądający o poranku opad, trochę się rozbestwił.

czwartek, 15 grudnia 2011

A sio!

Pytanie, które właśnie nachalnie wykorzystuje swoje pięć minut, brzmi:
CZY MASZ JUŻ WSZYSTKIE PREZENTY?
Pytanie zręczne, zwinne i wysportowane. Dosięga mnie każdego dnia, dochodzi zewsząd i o każdej porze dobiega.
Najczęściej rodzi się w ustach tych, którzy już wszystko mają zakupione, albo prawie finiszują. Ale też pada rzęsiście ze strony tych, którzy nieprzygotowani do świąt, wlokąc się w ogonie, szukają towarzystwa.


- Czy masz już wszystkie prezenty?
- Nie, no coś ty! Ja dostaję je dopiero w wigilię.
Pfffff Właśnie TAK!

Oczywiście dni tego pytania są już policzone. Jego kariera za tydzień się kończy.
Wtedy na podium w laurach stanie: Jak spędzasz sylwestra?

- Jak spędzasz Sylwestra?
- Po prostu i bez ogródek, ZWALAM GO Z KANAPY.

środa, 14 grudnia 2011

Kameleon ma głos

- Mównica z Tektury*, słucham.
- dzień dobry, ekhm…mhm… czy ja mogę mówić z Panią Modigliani?
- dzień dobry, tak, to ja, słucham pana.
- tak? acha… nie poznałem pani głosu.
- to dlatego, że czasem go zmieniam.
- TAK?
:)
Tak. Tak, jak ubrania.
Niektórzy rano stroją się przy lustrze, ja przy kamertonie się stroję:) Raz, dwa. Raz, dwa. Do re mi fa so la. Próba mikrofonu. W którym dźwięku mi dziś do twarzy, który lepiej w uchu leży: tubalny, delikatny, smutny, wesoły, gromki, senny…, który kolorem lepiej pasuje do ubioru, cery, atmosfery?
Szczęściem, cały asortyment tonów zawsze noszę przy sobie, więc ewentualny poranny zły wybór nie ciąży mi cały dzień. W każdej chwili struny głosowe mogę oblec w barwy nowe.
Nowy rejestr
nowa skala
i już jestem
nie ta sama.
Szczerze, gdybym za każde telefoniczne „nie poznałem pani”, albo „dziwny dziś ma pani głos” dostawała złotówkę (albo tylko grosz! nie bądźmy pazerni:), nie byłoby mnie widać spod hałdy bilonu.
Podobnie zresztą rzecz ma się z całą resztą:)
Wystarczy, że założę czapkę i już widzą we mnie kogoś innego. Czasem tylko wyjdę zza biurka i od razu jestem podobna zupełnie do nikogo i każdym być mogę. Dowód? Bardzo proszę. Kiedyś pewna pani opisywała mnie (stojącą obok!!!) mojemu koledze z pytaniem kiedy będzie można mnie zastać.
Niewidzialność mam w małym palcu (przetestowano także na kanarach. Z sukcesem (sic!))

Jeśli ktoś coś wie o wolnym etacie dla szpiega – to bardzo proszę:)
Jestem idealnym materiałem.

--------------------------
*) taka sobie onomatopeja:)))

niedziela, 4 grudnia 2011

Last Christmas?

George Michael jest niedysponowany, więc dajmy mu spokój.

W tym miesiącu (nie wiem dlaczego tak późno, ale...)
ponad wszelką wątpliwość
rządzi
Gotye