czwartek, 31 marca 2011

o mon dieu

dziś po raz pierwszy marcowy zmieniony rozkład jazdy zsynchronizował się z rzeczywistością. Oto po trzydziestu dniach ścisłego postu pociąg uraczył nas punktualnością. Prawie do syta.
Prawie.
Dosłownie milimetry dzieliły nas od sielanki.
Zabrakło tylko jednego ogniwa, jednego drobnego składnika, mianowicie: szczypty pasażerów:)
Niestety zgłodniali terminowości PKP – podróżni, okazali się zbyt osłabieni. Wyssani do cna z nadziei i wiary nie przyszli na czas na peron.

Pociąg odjechał punktualnie. Prawie pusty.

Powiadam Wam, nigdy nie należy ufać kolei. NIGDY.
bo to, że przyjeżdża ci ona co najmniej kwadrans później niż winna, znaczy ni mniej ni więcej tyle, że kiedy tylko pogodzicie się z jej chamskim zwyczajem i wyjdziecie z domu kwadrans później - nie będziecie mieli czego szukać na peronie.

piątek, 25 marca 2011

cześć

niektórzy dzwonią, by powiedzieć kocham cię,
a inni przychodzą tylko, by zagaić cześć.

lubię to, a co!:)))))

czwartek, 24 marca 2011

przygoda

wcześniej czy później
ale na pewno i niewątpliwie
gdzieś, kiedyś
chyłkiem podejdzie ta chwila
po angielsku zbliży się ten moment

że człowiek myśli tylko o JEDNYM

Gdzie, u licha, jest najbliższa toaleta?

środa, 23 marca 2011

luz blues

Zaliczywszy dziś kolejne spóźnienie stwierdzam, że nie można być aż taką szują. Moje dobre, empatyczne serce podpowiada mi, że PKP jest nieświadoma swojego błędu; ta naiwna sarenka pewno sądzi, że jej niechlujstwo czasowe nikogo nie dotyka, a wiecznie nie domykające się terminy nie powodują przeciągów, od których dzień w dzień pasażerów łupie głowa.
PKP żyje opinią, że o 5.40 ludzie wychodzą ze swych domów, bo
- mają problemy ze snem i zamiast baranów liczą spękane płyty chodnikowe na peronie,
- chcą obejrzeć stację na tle wiosennego wschodu słońca,
- nie ma to jak przejażdżka pociągiem o brzasku dnia,

A SKORO TAK, to doprawdy pół godziny nie powinno im robić dużej różnicy, a nawet i właściwie z takim spóźnieniem powinno być im po drodze.

Tak, o Ma Droga Kolejko i nawet Ci do lokomotywy nie przyjdzie pomysł, że ludzie do pracy jadą, że ktoś im czas odlicza, ktoś ich sprawdza i za spóźnienia srodze karze. Tak, Mój Drogi Kotku, można karać za spóźnienie. Dasz wiarę? Tobie się to nigdy nie zdarzyło, wiem, o Wolny Swobodny Niczym Nieskrępowany Duchu… Moje Ty Ukochane Ucieleśnienie Niezależności i Luzu…
niech cię szlag!

wtorek, 22 marca 2011

PKP, o yeah!

Na moim porannym pociągu od trzech tygodni nie dopina się marynarka punktualności. Dziurce do guzika zawsze brakuje co najmniej 10 minut:) Od marca kwadrans spóźnienia jest normą. A bywa, że dostajemy po nosie półgodzinnym poślizgiem, który w dalszej części podróży rośnie w siłę, gdyż i bo, na kolejnych przystankach podróżni coraz dłużej szukają szpary w wystającym z drzwi tłumie, by dostać się do środka.

PKP jest nieuleczalnie chora.
usiądźmy przy jej łożu
i zróbmy to, co - dzięki niej - umiemy najlepiej
i na wyrywki
POCZEKAJMY

na cud

piątek, 18 marca 2011

trele morele

Tramwaj. Ona i On. Stoją. Rozmawiają.
W pewnym momencie On wyławia okiem jedno wolne miejsce.
- Patrz wolne miejsce – mówi, po czym odwraca się,
przesuwa
i
gładko zasklepia sobą ziejące kuszącą pustką siedzenie.

Miło:)

poniedziałek, 14 marca 2011

trafiona zatopiona

i stało się.
i padłam ofiarą przeziębienia.
czaiło się ci ono na mnie od jakiegoś czasu w przegrzanych pociągach, w zainfekowanych oddechach współpracowników, w oknach, które słońce - bez znieczulenia operując po stronie południowej pociągów, tramwajów, biur... - na oścież uparcie otwierało, no i w zdziwieniu znajomych, że jak to możliwe, że nie choruję, spędzając tyle czasu w zmiennych warunkach atmosferycznych na przystankach w oczekiwaniu na spóźnione środki transportu, podróżując w kłębowisku ludzi, i urzędując bynajmniej nie na pustelni.

I tak oto o!
przestałam być wyjątkiem.
Wirus uwił sobie we mnie gniazdko i siedzi strosząc piórka, w wodna kurka!