środa, 23 marca 2011

luz blues

Zaliczywszy dziś kolejne spóźnienie stwierdzam, że nie można być aż taką szują. Moje dobre, empatyczne serce podpowiada mi, że PKP jest nieświadoma swojego błędu; ta naiwna sarenka pewno sądzi, że jej niechlujstwo czasowe nikogo nie dotyka, a wiecznie nie domykające się terminy nie powodują przeciągów, od których dzień w dzień pasażerów łupie głowa.
PKP żyje opinią, że o 5.40 ludzie wychodzą ze swych domów, bo
- mają problemy ze snem i zamiast baranów liczą spękane płyty chodnikowe na peronie,
- chcą obejrzeć stację na tle wiosennego wschodu słońca,
- nie ma to jak przejażdżka pociągiem o brzasku dnia,

A SKORO TAK, to doprawdy pół godziny nie powinno im robić dużej różnicy, a nawet i właściwie z takim spóźnieniem powinno być im po drodze.

Tak, o Ma Droga Kolejko i nawet Ci do lokomotywy nie przyjdzie pomysł, że ludzie do pracy jadą, że ktoś im czas odlicza, ktoś ich sprawdza i za spóźnienia srodze karze. Tak, Mój Drogi Kotku, można karać za spóźnienie. Dasz wiarę? Tobie się to nigdy nie zdarzyło, wiem, o Wolny Swobodny Niczym Nieskrępowany Duchu… Moje Ty Ukochane Ucieleśnienie Niezależności i Luzu…
niech cię szlag!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.