wtorek, 22 marca 2011

PKP, o yeah!

Na moim porannym pociągu od trzech tygodni nie dopina się marynarka punktualności. Dziurce do guzika zawsze brakuje co najmniej 10 minut:) Od marca kwadrans spóźnienia jest normą. A bywa, że dostajemy po nosie półgodzinnym poślizgiem, który w dalszej części podróży rośnie w siłę, gdyż i bo, na kolejnych przystankach podróżni coraz dłużej szukają szpary w wystającym z drzwi tłumie, by dostać się do środka.

PKP jest nieuleczalnie chora.
usiądźmy przy jej łożu
i zróbmy to, co - dzięki niej - umiemy najlepiej
i na wyrywki
POCZEKAJMY

na cud

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.