poniedziałek, 14 marca 2011

trafiona zatopiona

i stało się.
i padłam ofiarą przeziębienia.
czaiło się ci ono na mnie od jakiegoś czasu w przegrzanych pociągach, w zainfekowanych oddechach współpracowników, w oknach, które słońce - bez znieczulenia operując po stronie południowej pociągów, tramwajów, biur... - na oścież uparcie otwierało, no i w zdziwieniu znajomych, że jak to możliwe, że nie choruję, spędzając tyle czasu w zmiennych warunkach atmosferycznych na przystankach w oczekiwaniu na spóźnione środki transportu, podróżując w kłębowisku ludzi, i urzędując bynajmniej nie na pustelni.

I tak oto o!
przestałam być wyjątkiem.
Wirus uwił sobie we mnie gniazdko i siedzi strosząc piórka, w wodna kurka!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.