wtorek, 31 maja 2011

Byk

- ten tekst jest zbyt egzaltowany - powiedziała pani redaktor.
- domyślałem się takiej oceny…hm – odrzekł niezłomny promotor afektowanego autora. - Erudycja jest dziś niechodliwa.
:)
mnie o zdanie nikt nie pytał
bom ja nie jest erudyta.
Ale na marginesie zaznaczę, że rzeczony tekst faktycznie przyprawia o ból zębów. I wierzyć się nie chce, że ktoś tak na serio, dlatego w pewnym momencie lektury pomyślałam nawet, że to musi być pastisz. A tu jednak, Mocium Panie, siurpryza! Bo to erudycja!

poniedziałek, 30 maja 2011

Poniedziałek

- a więc znowu poniedziałek – powiedziała dziś w tramwaju jedna pani do drugiej i było słychać w tym zdaniu tony węgla do przerzucenia, kilometry torów i niezmierzone długości autostrad do rozłożenia, pobrzękiwał tam drogi cukier i kapała kosztowna benzyna…
- ech… no tak. Co robić?

Zrzucając całe zło na poniedziałek skreślamy ze swojego kalendarza około 48 dni. Prawie dwa miesiące tracimy na narzekanie i na obrzucanie inwektywami tego jednego dnia w tygodniu. Że obmierzły, że plugawy, że koszmarny i niemiłosierny.
A kto inny, Proszę Państwa, potrafiłby tak twardo i nieustępliwie przychodzić po niedzieli? Kto inny udźwignąłby te wszystkie powitalne przekleństwa? Kto, tak nieustraszenie i cierpliwie, toczyłby z nami poranne boje? Kto inny byłby tak odważny, by budzić nas i mierzyć się z nami oko w oko, tarasując swoją osobą drzwi do weekendu? Kto, z tego zajęczego stada, wziąłby na siebie ten obowiązek? Pierzchliwy wtorek? Asekurancka środa? Bojaźliwy czwartek, czy też ten stojący na czele lizusów - największy z tchórzy - piątek?

Poniedziałek jest niezastąpiony.
Dlatego proponuję zostawić go w spokoju.
Zwłaszcza, jeśli jest tak piękny, jak dziś.

czwartek, 26 maja 2011

Balans

Rolka papieru, którą mi podarowano, dzielnie stanęła w opozycji do atakującego mnie kataru i bardzo ułatwia mi oddech. Pod nieobecność chusteczek higienicznych poczuła zew, wyższy cel i naprawdę się sprawdza:)))) Mój nos i tak w końcu ją wykończy, ale ona zdaje się na razie o tym nie myśli. Awansowała na p.o., dumnie siedzi w szufladzie i czuwa.
za co jej oczywiście w tym miejscu bardzo dziękuję:)

iahora tiempo para la musica espanola!
me gusta mucho Federico Aubele y sus „Postales”. Espero que vais a gustar el también

środa, 25 maja 2011

Kalkulacja

Po korytarzach mojego służbowego budynku kręci się dziennie około 1000 osób.
Tysiąc ów ma do dyspozycji parę toalet, a w nich, od wczoraj, ani jednej rolki papieru toaletowego.

Właśnie przyszedł do mnie portier i wepchnął mi do ręki jedną białą bezcenną rolkę przy akompaniamencie konspiracyjnego szeptu: „to dla pani”.

Dziękuję za uwagę.

poniedziałek, 23 maja 2011

uderz w stół, a ja się obudzę

Jestem dziewczyną Szyca. Tak. Borysa Szyca. Borys jest kucharzem, a czas wolny spędza jako pilot w małej awionetce. Ahoj Borysku! Właśnie przelatuje nad moim podwórkiem. A ja stoję z zadartą głową (i bólem szyi) i z zachwytem oglądam jego niebiańskie popisy. Oprócz mnie na placu widać też wielki, prze-o-gro-mny, drewniany stół. Żadnego domu, ogródka, czy choćby budy dla psa. Tylko stół. Stół gigant i ja.
W pewnym momencie awionetka zaczyna tracić siły, aż w końcu, przeszywszy niebo koślawym szlakiem, uderza nosem w ziemię, poza granicami mojego podwórka. Wpadam w szał. Chcę tam podbiec, ale nie mogę się wydostać, jestem otoczona ażurowym murem, który nie ma żadnej furtki. Nagle obok mnie materializuje się mój brat (może wyskoczył zza jednej z olbrzymich czterech drewnianych nóg???) i próbuje mnie siłą odciągnąć od widoku spalającego się samolotu. Niestety kiepsko mu to idzie. I kiedy szarpię i prawie gryzę betonowe ogrodzenie, spektakularnie wkracza palec boży, który umie dłubać, i który wie, że nic tak dobrze nie wydrąży żałoby i depresji z człowieka, jak nagłe niebezpieczeństwo, które dowiedzie mu, że pomimo strasznej tragedii, jaka mu się przydarzyła - wciąż tli się w nim chęć do życia. I OTO NAGLE, podnosimy głowę, a z nieba leci na nas, na nasze podwórko wielka cysterna. Koszmarna, złowrogo błyszcząca cysterna. Nic do siebie nie mówimy, ale wiemy. Tak. WIEMY, że to cysterna pełna paliwa (cóż bowiem innego lecieć z nieba może, skoro była szarańcza i żaby były???;)))). Zaczynamy się miotać po tej zagrodzie bez wyjścia w poszukiwaniu jakiejś skrytej drogi ucieczki. Ale niestety. Nie udaje nam się namierzyć żadnego tajnego przejścia, a cysterna, obserwując nasze poczynania, nieuchronnie się zbliża, twardo trzymając kurs. W końcu postanawiamy schronić się pod gigantycznym stołem…

…i kiedy tak leżeliśmy, czekając na ostateczne uderzenie, na ostatnie bum i ryms - mój strach przekroczył wszelkie granice i uciekłam w rzeczywistość.
dzień dobry:)

piątek, 20 maja 2011

Bukiet

Zabójczo pachnie akacja
jest ciepło
jest jasno
jest maj

uderza mi do głowy słodka śmietanka najpiękniejszej pory roku.
Od wielkiej zielonej lipy dzieli mnie tylko służbowa szyba… piasek kwarcowy, węglany i tlenki… właściwie można powiedzieć, że siedzę pod lipą i pracowicie (ba!) wciągam aromat wakacji:)

Agnes Obel jest także dilerem tej słodkiej woni:)

czwartek, 19 maja 2011

Siurpryza

Św. Marcin dostał wczoraj swoje pięć minut i przeżył euforyczną chwilę, gdy przeszedł po nim tłum jakiego na co dzień nie ogląda. A wszystko dzięki uprzejmości jednego zielonego tramwaju ze stajni MPK, który uprzejmie zablokował tor w kierunku Starego Rynku.
Z rosnącego łańcuszka wagonów wysypywali się ludzie, a ulica świętomarcińska szumiała z rozkoszy pod ich stopami. Tylko na tyle może liczyć. Na traf. Na złośliwość rzeczy martwych. Na 11 listopada. Poza tym tylko ukradkowe spojrzenia zza szyb i lekkie łaskotki paru zabłąkanych stóp.

Dlatego, by podtrzymać ją na duchu, przewijam się po niej coraz częściej.
Bo fajna jest i zasługuje na więcej.
A i Ty przy okazji podeptaj jej grzbiet na szczęście:))))

wtorek, 10 maja 2011

Trwa gorąca dyskusja

auć!
Jak skusić bezpieczeństwo? Co zrobić, by zawitało na naszych pięknych stadionach? Jak je zwabić? – niesie się po całej Polsce…

Może, zamiast niehumanitarnie trzymać kibiców za bramami stadionu (jak rybki poza akwarium), zacząć rozgrywać mecze na bardzo wysokim poziomie? Tak znienacka. Ot nagle piłkarze zaczną biegać. MAŁO TEGO, zaczną strzelać bramki, wykorzystywać sytuacje, mierzyć i trafiać. Wyborność gry zmyli nieco kiboli i oto wypadną maczety z rąk ich popędliwych, a i bagnety ich krewkie dłonie porzucą. Nasyceni doskonałą piłką staną się spolegliwi i łagodni, a bezpieczeństwo zdumione przycupnie i wzruszone silnymi ramionami cały stadion obejmie.
Alleluja!
To doprawdy myśl godna rozważenia, aczkolwiek i jednakowoż, ku większej pewności (bo jednak trudno liczyć na nagłą zwyżkę formy piłkarzy) postuluję również egzekwować niemożebnie wysokie kary wobec wszystkich depczących murawę drani i hultai (nie będących zawodnikami).

piątek, 6 maja 2011

Let's Take A Walk

Maj przeszedł głęboką metamorfozę.
Spotkał Trinny & Susannah?
Medytował?
Czy po prostu (poszedł po rozum do głowy:)) dojrzał?
Dość, że dziś zawrócił ze złej drogi
i jutro ma być, od stóp do głów, takim, jakim go pamiętamy sprzed lat.

A skoro tak. To nic nie stoi na przeszkodzie, bym (oblała przegraną Królowej Śniegu i ) wybrała się na spacer pod ramię z tym Panem.

czwartek, 5 maja 2011

Witaj maj, piękny maj

Dzień dobry jestem maj. Jak zwykle witam cię ozięble w progu pokoju twego służbowego. Nie miałem chleba ni soli, więc, czym chata bogata, 16 stopni celsjusza przyniosłem. Masz i nie marudź więcej.

Dzięki.
Zatem, choć przestrzeni biurowej, jako się rzekło, daleko nawet do ciepłoty wystygłej herbaty, uwijam się jak w ukropie
(i w myślach Pana Maja,
gorliwie w jaja kopię;))))

wtorek, 3 maja 2011

(sic!)k joke

- Przed chwilą wysłuchaliśmy “Hole in the head”. To piosenka o Osamie bin Ladenie he, he, he… - doniosła mi do ucha jedna z fal radiowych.

(?)

Nie mam słów.