piątek, 29 kwietnia 2011

Spokojnie

spokojnie!
to tylko
EZOTERYCZNY POZNAŃ


Epicentrum niezgłębionej tajemnicy miasta tego mieści się na przystanku MPK Most Dworcowy, gdzie unosi się gęsta mgła niewiadomych. Wiem, gdyż i bo spędzam w niej każdego rana coraz to więcej i więcej czasu w oczekiwaniu na zagadkowy tramwaj; tramwaj niepokorny, który rozkładowi jazdy się nie kłania. O nie, nie, nie… Nikt go w ryzy brać nie będzie!!!
W związku z czym, dalibóg, niedługo na tym postoju się zadomowię. Położę poduszkę na ławce, pod ławką dywanik, a wiatę przyozdobię romantycznymi firankami, zza których wróżyć będę „o której to dziś przyjedzie mój ukochany?”
:)))

na, na, na…
Poznań nie zawsze stoi u mnie na piedestale, ale ten utwór OWSZEM:)

środa, 27 kwietnia 2011

Nie każdemu dane jest być bohaterem

Wystarczy, że na tym małym skrawku ziemi, pięknie zwanym Polską, spocznie o kilka promieni słonecznych więcej, że słońce łaskawie trochę dłużej popieści ten klinik ciepłem i chwilę dłużej uraczy go bezchmurną pogodą – a jego mieszkanki już, zaraz i na gwałt się rozbierają.
To jest niesamowite.
No, Panie Einstein, wiem, względność, no ale, umówmy się Szanowny Panie, upału nie ma. A po poznańskich ulicach, niczym rozpalonym brzegiem plaży, od brzasku popylają panie w przezroczystych sukienkach na ramiączkach, w krótkich spodenkach, w japonkach lub (te nieco mniej odporne) w sandałach.
Jak co roku patrzę na to pole walki z podziwem. Te kobiety są takie heroiczne. Bez owijania w bawełnę stają do boju. Bez żadnych osłonek codziennie meldują się na froncie. Ileż samozaparcia trzeba, by śmiałym negliżem splunąć rankiem oziębłej wiośnie w twarz? Ileż hartu, by szpadą nagości błyskać i fechtować już od zamglonego świtu? Nikt im nie będzie dyktował warunków! Nawet drastyczny spadek temperatury nie ochłodzi ich entuzjazmu i nie zmusi do włożenia czegoś przytulniejszego od topu i klapka. Wełniane pancerze w marcu pogrzebane na dnie ich szaf przez najbliższe pół roku z martwych nie powstaną. NO WAY!!!

Podziwiam ich bitność zza swej watowanej zbroi, która kryje me drżące zajęcze serce.
:)

wtorek, 26 kwietnia 2011

Kwiecień plecień

bo przeplata
trochę laby, trochę bata:)

Jeśli wraca się do pracy zaraz bezpośrednio po świętach. Tak od razu. Hop siup. Bez przygotowania, bez postoju na żółtym świetle, bez rozgrzewki, bez żadnego rozbiegu. Od razu! Z czerwonego na zielone. Klik i już trzeba lecieć. To wtedy można śmiało zapomnieć o byciu fajnym i grzecznym i kulturalnym. Wystarczy nam, wagowo idący w tony, obowiązek pojawienia się w pracy i doprawdy nie warto w taki dzień obciążać karku zbędną układnością.
Więc nie trzeba się przejmować, że się nie powiedziało dzień dobry, się nie uśmiechnęło, a na dodatek przypadkiem ostentacyjnie się ziewnęło, a zamiast odpowiedzi wzruszyło się (nie do łez, a) ramionami, i nie ustąpiło się miejsca, bo uparcie udawało się, że się śpi…
I w taki dzień nic doprawdy nikomu nie szkodzi, że się zaczęło zdanie od więc.
tak przynajmniej się mi wydaje:)

niedziela, 24 kwietnia 2011

Jamie Woon - Night Air

...Daylight fills my heart with sadness
and only silent skies can sooth me
Feel that night air flowing through me...


Wpadłam jak śliwka w kompot.
Ale prosze mnie nie wyławiać.
Raczej już ze mną się pławcie.
nie pożałujecie:)

piątek, 22 kwietnia 2011

Święta

to już chyba. Już tak. Tak prawie.
Ale ja jestem w pracy.
Siedzę sobie sama. Nie licząc ciszy szczelnie wypychającej korytarze i sale.
Za oknem ptaszek, mały czart!, nawija o pięknym świecie. Diabelska armia drzew kusząco macha do mnie zielonymi liśćmi, a promienie słońca pukają w okienko pukają, wołają, puść panienko… ale ja nie z tych, co się łatwo puszczają. O HO. Jestem twarda i nieustępliwa, niczym zimne żebra mego kumpla kaloryfera.
Siedzę.
i w ogóle mnie to nie męczy.
naprawdę jest git.
dawno nie siedziałam tu sama.
jest fajnie.
:)
jak bardzo? - poczujecie po przesłuchaniu Pani Rumer:)

wtorek, 19 kwietnia 2011

figa z makiem

poniedziałek to wyjątkowy dzień w moim służbowym tygodniu życia.
w poniedziałki w „moich” drzwiach robią się korki, a „mój” korytarzyk przypominać zaczyna schorowany układ krążenia.
JEDEN WIELKI ZATOR.
Po prostu czuję jak krążące po pokoju decybele sprzed nosa zabierają mi powietrze.

U ha ha.

Dziś powoli dochodzę do siebie.
Dalibóg,
daleka droga przede mną.

sobota, 16 kwietnia 2011

indios bravos - zmiana

teledysk, w którym czerwona kanapa, przemierzając poznańskie ulice,
na dworzec mój ulubiony z wizytą wpada (peron piąty lub drugi - nie mogę się zdecydować:))))

Taka zmiana, to nie zmiana
Dalej wszystko jest jak było
Choć pozornie jest inaczej
To niewiele się zmieniło


Dalibóg! PKP jest wyznawcą tego kawałka:)

środa, 13 kwietnia 2011

Update

Nie jestem lepsza od tych, co to mylą Banderasa z Dańcem.
Dziś uważniej przyjrzałam się billboardowi, który wykukuje nachalnie z każdego rogu ulicy, i o którym była mowa wpis wcześniej,
a którego tło właśnie okazało się być śnieżnobiałe.

„Zielono mi, szmaragdowo…”
:)

wtorek, 12 kwietnia 2011

Sprostowanie

może i Polacy wiedzą, co najlepsze, ale zdają się nie mieć pojęcia, kto reklamuje bank, który to - kierując się szeroko ponoć w świecie znanym wysublimowanym smakiem - wybrali.
Są tacy, którzy żyją w przekonaniu, że gość w czarnej koszuli na zielonym tle billboardu to Marcin Daniec.
no ja bardzo przepraszam!
Oczywiście. Rzeczywiście. I faktycznie. Przyznaję, że …hm… istotnie… aktor z reklamy nie wygląda tak, jak za dawnych lat, czyli tak:


ale na pewno, NA PEWNO, nie wygląda tak:


iOle!

piątek, 8 kwietnia 2011

czwartek, 7 kwietnia 2011

Przezorny zawsze ubezpieczony

choć czasem w pole wyprowadzony

wczoraj prognoza pogody, którą miałam nieszczęście usłyszeć wieszczyła, że będzie
wiatr przechodzący w wichury
i deszcz
i śnieg
i znaczny spadek temperatury.
No to przystroiłam się stosownie do zaanonsowanej mi okazji, zwłaszcza że - jak wczoraj ostrzegł mnie zaprzyjaźniony portier - „Niech pani się przygotuje na kolejny (czyli 4 z rzędu) dzień zimna w biurze, bo tej rury i pompy to oni tak szybko nie naprawią
No to.
jestem
ja i moja bawełna i wełna i sztruks
i otwarte okno, za którym słońce
i otwarte okno, pod którym kaloryfer
oczywiście ciepły


ale nie narzekam
skąd
stwierdzam tylko fakty!!!!!!