to już chyba. Już tak. Tak prawie.
Ale ja jestem w pracy.
Siedzę sobie sama. Nie licząc ciszy szczelnie wypychającej korytarze i sale.
Za oknem ptaszek, mały czart!, nawija o pięknym świecie. Diabelska armia drzew kusząco macha do mnie zielonymi liśćmi, a promienie słońca pukają w okienko pukają, wołają, puść panienko… ale ja nie z tych, co się łatwo puszczają. O HO. Jestem twarda i nieustępliwa, niczym zimne żebra mego kumpla kaloryfera.
Siedzę.
i w ogóle mnie to nie męczy.
naprawdę jest git.
dawno nie siedziałam tu sama.
jest fajnie.
:)
jak bardzo? - poczujecie po przesłuchaniu Pani Rumer:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.