czwartek, 30 czerwca 2011

pozostając w temacie (toalecie)

Dziś dosyć często z niej korzystam. Nie z powodu dolegliwości żołądkowych, czy jakichkolwiek innych. Po prostu namiętnie myję ręce w strumykach bieżącej wody. Niestety w domu zostałam tego luksusu, tego ożywczego pięknego widoku, pozbawiona, o czym brutalnie dowiedziałam się dziś rano, kiedy to (zamiast kojącego szumu i orzeźwiającego plusku wody) po odkręceniu kurka, dobiegło do mego ucha przeraźliwe rur syczenie i charkot ich złośliwy, a na podstawione pod kranem zaspane dłonie nie spadła ani jedna kropla H2O.
Dzięki…
Dzięki temu wiem, że poranne ablucje można zmieścić w jednym kubku wody. DA SIĘ. Jednakowoż przyznaję, że do uczucia komfortu było mi, i nadal nieco jest, daleko.

A teraz bardzom rada, że dziś nie trzeba stać w kolejce, by skorzystać z łazienki służbowej. Dalibóg, chyba przed wyjściem z pracy wezmę prysznic w tej umywalce, bo naprawdę nie wiem, czy w domu sytuacja szybko ulegnie zmianie. Zwłaszcza, że widziałam dziś panów naprawiających usterkę i mam pewne wątpliwości, co do ich skuteczności… no ale… Nie bądźmy bezwzględni i marnie płytcy w ocenach…To na pewno tylko pozory. Mylne pozory, a panowie solidni są. Ot, po prostu potrafią sobie zorganizować pracę tak, że dużo czasu na odpoczynek, przekleństwa i przerwy na papierosy starcza…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.