sobota, 31 lipca 2010

Z piekła rodem

Onegdaj idę sobie ja - niewinna lilija, nie wadząc nikomu, korytarzem gwarnego centrum handlowego, gdy nagle zza rogu wyskakuje na mnie agresywny biustonosz. Oślepia mackami miseczek, krępuje ramiączkami i na siłę wciąga do sklepu, w którym podczas wyswobadzania się z pęt nachalnej bielizny - na bezecnym macaniu koronek napastnika - przyłapuje mnie ekspedientka. Tak miła, uśmiechnięta i serdeczna, że naprawdę chcę się z nią od razu zaprzyjaźnić. Taktownie służy radą i pomocą, kieruje do przymierzalni, zza zasłonki dopytuje się czy wszystko dobrze. Ależ, czy dobrze? Po prostu świetnie i idealnie. Gdy wychodzę z kabiny, w drodze do kasy, spotykam trzy inne ekspedientki. Każda z nich troskliwie zapytuje czy wszystko dobrze, czy pasuje, i jak tam tak w ogóle. A ja odpowiadam cierpliwie i z uśmiechem, że fajnie, dzięki, i że biorę od ręki. W ujmującej atmosferze nie dostrzegam ani grama sztucznego barwnika, żadnego wysiłku, czy musu i urzeczona tym faktem docieram do lady, przy której oczekuję szybkiej i równie słodkiej finalizacji transakcji. Niestety - choć mam wystarczające środki na koncie, a w razie problemów z terminalem, jestem gotowa rozporządzić gotówką - pani upiornie ociąga się z obciążeniem mojego rachunku. Zza różu przemiłych ust pada niewinne pytanie. Kapu. Kap. Może do tego biustonosza dobierzemy podkoszulkę w tym samym kolorze? Podkoszulkę? A nie, dziękuje. Ach, to może majtki? tu mamy cudowne zielone majtki, proszę zobaczyć. I przed moimi oczami przepływa ławica morskich i turkusowych fig. Nie odznaczają się pod ubraniem. Nie dziękuję. Ach, czyli nie ten fason, zgaduje cierpliwie pani, tutaj mamy takie bardziej zabudowane, a tu bardziej skąpe, bezszwowe i lekko oddychające. Nie, TEŻ dziękuję, czy ja mogę już?, bo trochę, w przeciwieństwie do majtek, ledwo dyszę już…  NIE TAK SZYBKO KOCHANIUTKA, nie tak szybko, hahaha, myślałaś, że się wykpisz jednym marnym biustonoszem z przeceny?, hahahah, naiwna dziewuszko, sardoniczny śmiech wypełnia salę, oczy ekspedientki błyskają czerwonym złowrogim blaskiem, a z ust dobywa się (żar piekielny i dym duszący) kolejne pytanie, a może koszulkę nocną? tutaj mamy urodziwą tiulową, na otulenie pani ciała gotową… NIE, NAPRAWDĘ DZIĘKUJĘ, mówiąc to z naciskiem i pewnie, PRECZ SIŁO NIECZYSTA!, tupię i powoli odzyskuję nadzieję na ocalenie mej biednej duszy, czuję już świeże powietrze na twarzy, czuję, że szczęśliwie wypływam na brzeg, i że za chwilę, już za moment wezmę głęboki, ożywczy oddech.cholera.ale.NIE.NIE.PO TRZYKROĆ NIE, choć wypływam, owszem, ale na kolejne szatańskie mielizny, bo: to może dobierzemy coś z męskiej bielizny?

:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.