Could you turn on the air conditioning, please -
rzekł pewnego upalnego razu
obcokrajowiec do polskiego konduktora, nieświadomie cucąc cały wagon.
Jest lato. Jest upał. A upał,
grasując po mieście, bez pardonu zdziera z ludzi szaty.
Dzień w dzień z
zainteresowaniem oglądam efekty jego działalności. Zaprawdę, dewiant ten zostawia po sobie niewiarygodne
wprost kreacje. Są to toalety ubogie w
materię; dające często wrażenie, że ludzie wyszli z domu odziani tylko i
wyłącznie w wytwór swej wyobraźni. Król jest nagi, proszę państwa, ale
wszystkim jest gorąco, więc królowi wybaczamy. To znaczy ja wybaczam, i o
wzajemność proszę, bo niepostrzeżenie sama się w nagość nieprzyzwoitą stoczyłam.
A więc i mnie wszetecznik dopadł! O! Uświadomiła mi to dziś koleżanka,
spłoszona niestosownością mego uniformu służbowego .
I może faktycznie przesadziłam
i wyglądam przy tym biurku, jak w liściu figowym, ALE TO WSZYSTKO BO, jak ja
się tak napatrzę na obnażoną ulicę, to coraz mniej rzeczy zdaje mi się być
nieprzyzwoitymi.
Zresztą. Moje dzisiejsze garderobiane
wyuzdanie ma krótki termin trwałości.
Po piętnastej, na szczodrze
rozchełstanej drodze do domu, na powrót stanę się nudną ostoją cnotliwości.
Dlatego nie, nie, nie. Złego
słowa na niego nie powiem. Nie po to co roku prowadzę bezlitosną kampanię przeciw
zimie, by teraz narzekać na skwar. Jest trudno. Owszem. Lampa słońca prosto w
oczy. Kropelki potu żwawo przebiegają po plecach. I czuję się, jakby
torturowało mnie zagorzałe stado mrówek. Ale nic. NIC. Jak skała jestem. Nic
prócz potu ze mnie nie wycisną. Ani jednego słowa skargi, czy zażalenia. Nic
nie powiem. Nie będę donosić.
Z nagą piersią na wierzchu zostanę,
a do sądu upału nie podam!!!
RZEKŁAM.
Z nagą piersią na wierzchu zostanę,
a do sądu upału nie podam!!!
RZEKŁAM.
Bądźcie orzeźwieni!!!!:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.