czwartek, 19 sierpnia 2010

Przywitanie

po tak długich miesiącach, po tak strasznej rozłące, jakie oczy masz modre, jakże usta gorące”

Czasem trzeba tupnąć. Trzeba udowodnić sobie i światu. Sobie. Światu. Sobie:) Że jest się wolnym człowiekiem. Niezależnym. Niezawisłym. Człowiekiem, który przenigdy wnętrza obcych pantofli nie wącha, nie łamie się i pokusie nie ulega. Czasem dowodem w powyższej sprawie jest szeroko uśmiechnięta głowa złożona ufnie na pieńku pod śmigłe ostrza. To – nic. to tak naprawdę nic. choć, nie oszukujmy się. to tak naprawdę - sprawa życia i śmierci. 

Długie włosy. Długie. Nie te leniwe, spoczywające słabo na karku lub ledwie, ledwie na ramionach. DŁUGIE – ambitnie w pół plecy człowieka przecinające. W pół plecy człowieka poddańczo schylające. Włosy, które - choć związane, skute w warkocz, ujarzmione w ogonie – biorą człowieka we władanie; nie wiedzieć kiedy czynią z niego wiernego wasala, zasłaniając mu sobą cały świat. Ten moment usidlenia to doprawdy kwestia milimetrów. Trzeba być czujnym, zwłaszcza, jeśli włosy pokonują już dystans drugiej części grzbietu i spływać zaczynają na niżej położone tereny. Wiedz, że wówczas niebezpieczeństwo jest blisko, a chwila zniewolenia dyskretna i tuż, tuż. Ot po prostu, nagle każdy włos pocznie Ci się zdawać szyją, salon fryzjerski szafotem a nożyce siekierą. Centymetr włosa urośnie bez mała do kilometra, z którego utratą, dalibóg!, nie można się pogodzić. Niewinne podcięcie końcówek czarno wróżyć będzie ból, ba!, krwawą egzekucję i niechybną śmierć. A jeśli wtedy, nawet wtedy i pomimo wszystko, poczujesz zew zmiany wizerunku, uważaj desperacie!, bo czeka Cię ciężka walka nie tylko z zatrutymi myślami, ale i z osobami trzecimi - długich włosów poplecznikami – z całym sztabem znajomych i przyjaciół, brygadą wyposażoną w natrętne wersy o pięknie i krasie długich włosów i o żalu, jaki Cię niechybnie ogarnie po wyswobodzeniu się spod tego, jakże przecież słodkiego i kobiecego, jarzma.   

Nie składaj jednak broni!

Im dłuższe włosy, tym więzy silniejsze. Im bardziej z nimi czujesz się bezpiecznie i pewnie, tym trudniej o rozstanie. Ale rozstanie jest konieczne, bo nie można wieszać swego życia na włosku. Choćby nie wiem, jak bardzo był długi, mocny i błyszczący - trzeba stanowczo tupnąć i przeciąć to chomąto z keratyny;)…

…i po powrocie z wakacji mieć oczy bardziej modre i usta bardziej gorące i włosy o 15 centymetrów krótsze…

Czekam na sowitą nagrodę za mą odważnie ściętą głowę

:)

2 komentarze:

  1. ja już bez swoich sfalowanych rudych kudłów sobie życia no nie wyobrażam!! Ścięcie o centymetrów piętnaście to byłby zamach na 15 kilometrów mojej pewności siebie!! bo włosy są ochroną przed światem- zawsze można w nich się schować i nikt nie zauważy mojego zmieszania, zakłopotania albo nerwowego chichotu w sytuacji, gdy nikt prócz mnie się nie śmieje.
    więc Aga ukłony podziwu za odwagę!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki Ruda:) a na marginesie tego wpisu i trochę wbrew niemu:)ja tez sobie nie wyobrażam, byś Ty oddała swoje złoto-jesienne włosy na stracenie:)))

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.