- Polacy nie dbają o higienę!
- grzmią media, którym śmierdzi. A ponieważ, umówmy się, nie ma większego
specjalisty w węszeniu, pewnie mają rację
Tak. Nosa media to może i
mają, ale empatii - to już za grosz. Bo nikt nie rozważy, że może ludzie chcą,
a nie mogą. Że może mają ambicję być schludnymi, ale koniec końców im się nie
udaje, gdyż i bo na drodze do odświeżenia ich steranych ciał stoi mnóstwo
przeszkód i zdarza się, że do celu nie docierają, zawisnąwszy bezładnie na
którejś z nich.
Znam to. Sama nie raz,
patrząc na czekające mnie utrudnienia, mam ochotę zrezygnować z wizyty w
łazience i dołączyć do szeregu brudasów.
BO musicie wiedzieć, że przed
przystąpieniem do kąpieli w moim domu należy wykonać operację na żywym
organizmie; operację, której realizacja zapewnia nie tyle komfort się mycia, co
w ogóle jakiekolwiek ablucje.
Ponieważ borykamy się z
niskim ciśnieniem wody – prysznic u nas to poważne przedsięwzięcie. Nie jakieś hop-siup-zarzucam- ręcznik-na-ramię- i –z-gwizdem-na-ustach-idę-w-każdej-chwili-
do- łazienki! OCoToToToNie.
Na prysznic trzeba zasłużyć.
Prysznic to dobro luksusowe.
Wy-zwa-nie lo-gi-sty-czne.
Lista domowych czynności wymagających
obecności wody jest długa. Sporządzamy ją skrupulatnie i, nim sięgniemy po
mydło, udajemy się na pielgrzymkę. Na mapie mamy wszystkich członków rodziny, u
których wypraszamy wodną apatię i hydrauliczną pasywność. NAJWAŻNIEJSZE, by w
czasie naszej toalety powstrzymali się od naczyń zmywania, kwiatków podlewania,
rąk szorowania, wszelkiego prania, konewek napełniania, owoców opłukiwania… Ogłaszamy
wszem i wobec trawiące nas pragnienie utrzymania higieny osobistej na
odpowiednim poziomie, czyli jednym słowem dla pozostałych domowników: SUSZĘ.
Dopełnienie tej procedury powinno
nam zagwarantować w godzinie W odpowiednio
silny strumień wody i niezawodne działanie bojlera.
POWINNO. Aczkolwiek nie będę
ukrywać, iż nie zawsze podjęcie w/o środków zaradczych zabezpiecza nam tak słotny
efekt.
Czasem, już u końca drogi do
czystości, gdy gustownie ubrani od stóp do głów w pianę, oczekujemy uderzenia o
sile wodospadu - na naszą głowę spływa zaledwie kilka kropel niezdolnych do
obmycia rąbka paznokcia.
A gdzie tymczasem nasz wartki potok?
Płynie!
tyle że w klozecie obok.
BO ktoś musiał właśnie
(NIECH GO PIORUN TRZAŚNIE!)
skorzystać z toalety.
Bosko!
Liche krople wody mogą
uratować człowiekowi życie JEDNAKOWOŻ jeśli miast w zeschnięte na środku
pustyni usta wędrowca, spadają one na solidnie zamydloną głowę pod prysznicem -
to życie owo niezawodnie zatruwają.
A człowiek czasem (choć
mówią, że ta sentencja ma wydźwięk negatywny)
po prostu MUSI się spłukać.
:)
:o) No cóż, taka prawda, niestety... Czasem rzeczywiście można się nieprzyjemnie zdziwić, przy czym trudno powiedzieć, czy lepiej dostać po plecach strumieniem lodowatej, nagle nieogrzanej wody, czy też stać w stanie namydlonym z równie nagle milczącą słuchawką prysznicową... ;o)
OdpowiedzUsuńDlatego właśnie myję się, gdy wszyscy już śpią, chociaż i to bywa zdradliwe, gdy potrzeba wywabi kogoś z sypialni...
OdpowiedzUsuńLekko nie jest... jedyny plus jest taki, że nie mamy wielkiej rodziny :D