Hasło najnowszego turnieju
PKP:
wlecz się noga za nogą – a ucieszysz
się nagrodą.
Zakłady idą o to, która bana wolniej
pokona daną trasę.
Nie wiem jakie konkretnie zaszczyty
spadną na głowę zwycięzcy, ale od dłuższego czasu obserwuję, że maszyniści, żądni
medali i uznania, tracą głowę w poszukiwaniach narzędzi oporu. Budują tamy,
zwiększają tarcie, takie mają na wygraną parcie:) Najlepsze wyniki, oczywiście!,
osiągają pociągi na moim odcinku. Prawdziwa maestria niemrawości. Ociężałość naszych
wagonów dawno już zdusiła wszelką konkurencję. Wolniej - w naszym wypadku - znaczy już tylko STAĆ. A ponieważ
ambicje są wielkie, nie odżegnujemy się i od tego.
Zenit rozślimaczenia.
Często bazujemy w polu, albo tkwimy
długimi minutami na każdej napotkanej stacji. A obok pomykają te złamasy - pociągi
pośpieszne, towarowe i trwoniące prędkość szynobusy…
Laury właściwie mamy już w
kieszeni.
Z analizy czasu moich
ostatnich dojazdów wynika, że mieszkam we Wrocławiu.
Liczę na zakończenie tej
durnej walki,
nim zegar mi powie,
że osiadłam w Krakowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.