środa, 4 września 2013

Nadgryzione jabłko


Nie jestem pewna, czy „Jobs” jest dla osoby, która Macintosha ledwie musnęła na szkolnej informatyce, I-phona w ręku nie miała wcale, a jej kieszeń tysiąca pieśni na raz nigdy nie gościła.

Dla ignorantki, która z gadżetów uważa tylko kolczyki, tudzież torebki, „Jobs” wygląda, jakby wyszedł spod ręki pana Adama Słodowego – cały zmontowany z wcześniej przygotowanych pod stołem wątków. Nie zawsze wiedziałam co z czego się wzięło. A do tego mój koślawy zmysł techniczny utrudniał  łączenie wykładanych na ekranie motywów.

Wszyscy mówią: Steve Jobs był wybitny.
Film o tym nieco dyskretnie wspomina,
a sam ponad przeciętną się nie wybija.

2 komentarze:

  1. Hm, widziałem plakaty - ale nawet mi w głowie nie postało, by się na to "cudo" wybrać. Nie jestem dość zainfekowany miłością do iProduktów "Nadgryzionego Jabłuszka" ;) A sam Jobs... No cóż, wypada teraz czekać na film o Billu Gatesie czy choćby o wynalazcy techniki "kopiuj-wklej", Larrym Teslerze. Na ten ostatni studenci powinni dostawać grupowe zniżki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O! Bill Gates to i tu mignął, zgodnie z konwencją filmu, NI STĄD NI ZOWĄD, ale ino po drugiej stronie słuchawki, do której Pan Steve okrutnie lżył i bluzgał.

      W tym filmie ewidentnie zbyt szybko spadł pierwszy klaps,
      a klaps to gruszka zdaje mi się… więc dalibóg! to nie mogło się udać:)))

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.