niedziela, 29 września 2013

Kosmitka w pociągu


- przepraszam pana, czy to miejsce jest wolne?
- …
- to miejsce jest wolne?!
- …

Oczywiście zawracam mu głowę. Wyraźnie jest urażony, a Ona rozpostarta obok niego, niemo (zaprawdę w korcu maku dobrani!) podważa zasadność mojego pytania. Wiem, że z jego punktu widzenia tylko Ona ma święte prawo zajmować to miejsce. Ale nie ustępuję. To mnie tutaj ustąpić się winno. Umówmy się. Jestem słuszniejszej postury i, gdyby tylko chamstwo było moim drugim imieniem, mogłabym tę flądrę zwalić na podłogę jednym ruchem, ZWŁASZCZA, że to ja mam rację i palma pierwszeństwa niezawodnie mi się należy. Jestem tego pewna. Więc nie odejdę dopóki nie zdobędę Jej pozycji. SIEDZĄCEJ! Więc nalegam. Ciągle grzecznie, aczkolwiek coraz zwięźlej: 
- WOLNE?!
- …
Patrzy. Naprawdę wciąż tylko patrzy (na moje czułka, zieloną karnację i pomarańczowe włosy ….? Doprawdy trudno orzec) I gdy szykuję się do kolejnego bisu, on nagle zaczyna się krzątać. Bez słowa w końcu robi mi miejsce. Zabiera z siedzenia tę cholerną torbę i obrażony ładuje ją na półkę bagażową. 

Nareszcie!
Siadam na tym wymęczonym szczycie podium.  
No i oczywiście wiem
Tak wiem
jam też jest torba jedna:)

ale ja ciężko płacę za bilet miesięczny
A ta teczka mniemała,
że by być w podróży
Wystarczy się tylko z dyplomatą zaręczyć.

Jednak w pociągu (nawet jak masz przy sobie dyplomaty łapę)
bez swojego biletu - pozostajesz pasażerem na gapę.


:)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.