Na ulicy poczucie zagrożenia
rodzi się we mnie
w czarny wieczór. Dlatego wtedy czułam się bezpiecznie.
Było ciemno, owszem, ale i symultanicznie – rano, a świt ubrany w ciemność to
dla mnie żaden upiór. W tej konfiguracji czuję się wręcz pewnie. Bo i cóż stać
mi się może, o tak bardzo wczesnej porze? :)
więc byłam spokojna, gdy mrocznym
rankiem na drodze do dworca od tyłu podjechał do mnie Renault Megan. Nie
drżałam ze strachu, gdy się zatrzymał i grzecznie zapytał, czy tą drogą przez X
i Y dojedzie do Poznania. I nie zlękłam się, gdy po tym, jak mu przytaknęłam i
ruszyłam dalej, znów do mnie podjechał, naciskając bym raz jeszcze zapewniła,
że wskazana trasa dowiedzie go do celu. A i, gdy w końcu zapytał, czy jadę do
Poznania i zaproponował podwiezienie - nie
zadygotało serce moje.
Nie wsiadłabym do samochodu
tego, kto pyta o drogę, mając przed sobą elegancką nawigację migającą niczym
pulpit ze statku kosmicznego. Nie wsiadłabym do samochodu tego, kto, nie znając
(ponoć!) bocznych dróżek, odrzuca moją racjonalną
propozycję, by zawrócić parę metrów i jechać drogą główną, która jest tak
prosta, że nawet ja bym się nie zgubiła.
No i nigdy przenigdy nie
zdradziłabym starej poczciwej bany z nieznanym kierowcą.
Zatem nic się nie stało. I to krótkie przydrożne zdarzenie pewnie wyszłoby po angielsku z mej głowy, gdyby nie
drobny fakt, że w podobnej sytuacji znalazły się również dwie inne panie. Pech chciał
(choć pech to nie do końca jeszcze usankcjonowany), że wszystkie się znamy. I
nasze, podobne jak krople wody, historie przypadkiem na głos wypowiedziane - na
dworcu się spotkały.
Dziś mijają dwa tygodnie od
kiedy wiemy, że Pan Renault, idealnie zsynchronizowany z rozkładem jazdy pociągów
do Poznania, krąży ponurym świtem po okolicy, szukając towarzyszek podróży. Dwa
tygodnie - odkąd znamy rejestrację samochodu i odkąd rejestrację ową zna i policja,
którą dziwi nasz niepokój; która doprawdy nie rozumie, dlaczego nie dość, że
nie skorzystałyśmy z okazji wygodnego transportu, to panikę siejemy. Przecież
drogie panie! i o mój Boże!, O drogę
grzecznie zapytać każdy może.
Tymczasem moje poranne poczucie bezpieczeństwa w
posadach się mocno zachwiało, gdy wczoraj znów ujrzałam Pana Renault, jak
dystyngowanie przemierza naszą ulicę. Tam i z powrotem. Powoli obijał się o
krańce wsi. Szukając kolejnej drogi do Poznania? Ach! To te ewidentne problemy
z orientacją w terenie i gigantyczne luki w pamięci! - wzięłam na uspokojenie policyjną diagnozę, bo - O drogę
grzecznie zapytać każdy może.
no i, mój drogi panie doktorze, NIE
PODZIAŁAŁO.
Ile razy incydent musi być powielony,
by wyjść poza policyjną definicję przypadku? Czy kropką nad „I”, puszczającą
funkcjonariusza w ruch jest, zawsze i tylko, konkretniejsza wieść?
Bezsprzeczny, mięsisty czyn karalny? Użycie siły i krew (ciekły, a jednak dowód
twardy)?
Niespieszno mi osobiście dostarczać
tak niezbitych materiałów na policyjne biurko.
Zatem w ciemnościach poranka
me losy nadal się ważą.
Szalę na swoją korzyść
desperacko przechylam, pokonując biegiem (że o mało dusza z ramienia nie
spadnie!) drogę na dworzec.
choć od wczoraj nadzieję jeszcze
mi daje myśl, że
na Hannę Gronkiewicz Waltz czyhała
cała Warszawa,
a ta jednak i mimo wszystko
OCALAŁA.
tak…tylko, że ...
wtedy to była słoneczna
niedziela….
O CHOLERA!
A może same wymyślicie zasadzkę na Pana Renault, skoro policji brak pomysłów?
OdpowiedzUsuńTrzeba mu jednak przyznać, że zdeterminowany jest - choć tyle razy kosza dostał...
Wolimy go jednak oddać Policji.
OdpowiedzUsuńTo też fajna Pani
Urodą nam, oczywiście!, nie dorównuje,
Ale skoro Pan taki zdesperowany
To może mu przypasuje:))))))
Kurczę, poważniejsza sprawa... :(
OdpowiedzUsuńNa razie, po b.energicznej (napędzanej apatią policji) interwencji jednej z pań - mamy obiecane patrole... no i zobaczymy
UsuńJak znam życie, policjanci wolą przesiadywać w ciepłych radiowozach na obrzeżach miast, łapiąc intrantnych piratów drogowych. Bo to, panie, taki pirat grzecznie przeprosi, zapłaci i kłopotu nie ma, a ze zboczeńcem czy inszym mordercą to zachodu, że ohoho... A nawet, jeśli się go ukarze, to sąd da mu trzy miesiące "w zawiasach" za nikłą szkodliwość społeczną czynu... :(
OdpowiedzUsuńOd tygodnia nie znamy losów Pana z Renault, ale wiemy że oko policyjne na naszą wieś jest skierowane. Mamy na to dowody MIANOWICIE szeroko zakrojone badania alkomatem i mandaty za jazdę bez pasów … także ten… mam nadzieję że niewielu mieszkańców wsi naszej wie komu zawdzięczać wzmożoną czujność i intensywność działań służb mundurowych…:))))
Usuń