wtorek, 15 października 2013

Renault Megan


Na ulicy poczucie zagrożenia  rodzi się we mnie w czarny wieczór. Dlatego wtedy czułam się bezpiecznie. Było ciemno, owszem, ale i symultanicznie – rano, a świt ubrany w ciemność to dla mnie żaden upiór. W tej konfiguracji czuję się wręcz pewnie. Bo i cóż stać mi się może, o tak bardzo wczesnej porze? :) 

więc byłam spokojna, gdy mrocznym rankiem na drodze do dworca od tyłu podjechał do mnie Renault Megan. Nie drżałam ze strachu, gdy się zatrzymał i grzecznie zapytał, czy tą drogą przez X i Y dojedzie do Poznania. I nie zlękłam się, gdy po tym, jak mu przytaknęłam i ruszyłam dalej, znów do mnie podjechał, naciskając bym raz jeszcze zapewniła, że wskazana trasa dowiedzie go do celu. A i, gdy w końcu zapytał, czy jadę do Poznania i zaproponował podwiezienie -  nie zadygotało serce moje.

Nie wsiadłabym do samochodu tego, kto pyta o drogę, mając przed sobą elegancką nawigację migającą niczym pulpit ze statku kosmicznego. Nie wsiadłabym do samochodu tego, kto, nie znając (ponoć!) bocznych dróżek, odrzuca  moją racjonalną propozycję, by zawrócić parę metrów i jechać drogą główną, która jest tak prosta, że nawet ja bym się nie zgubiła. 

No i nigdy przenigdy nie zdradziłabym starej poczciwej bany z nieznanym kierowcą.

Zatem nic się nie stało. I to krótkie przydrożne zdarzenie pewnie wyszłoby po angielsku z mej głowy, gdyby nie drobny fakt, że w podobnej sytuacji znalazły się również dwie inne panie. Pech chciał (choć pech to nie do końca jeszcze usankcjonowany), że wszystkie się znamy. I nasze, podobne jak krople wody, historie przypadkiem na głos wypowiedziane - na dworcu się spotkały.

Dziś mijają dwa tygodnie od kiedy wiemy, że Pan Renault, idealnie zsynchronizowany z rozkładem jazdy pociągów do Poznania, krąży ponurym świtem po okolicy, szukając towarzyszek podróży. Dwa tygodnie - odkąd znamy rejestrację samochodu i odkąd rejestrację ową zna i policja, którą dziwi nasz niepokój; która doprawdy nie rozumie, dlaczego nie dość, że nie skorzystałyśmy z okazji wygodnego transportu, to panikę siejemy. Przecież drogie panie! i o mój Boże!, O drogę grzecznie zapytać każdy może.

Tymczasem  moje poranne poczucie bezpieczeństwa w posadach się mocno zachwiało, gdy wczoraj znów ujrzałam Pana Renault, jak dystyngowanie przemierza naszą ulicę. Tam i z powrotem. Powoli obijał się o krańce wsi. Szukając kolejnej drogi do Poznania? Ach! To te ewidentne problemy z orientacją w terenie i gigantyczne luki w pamięci! - wzięłam na uspokojenie policyjną diagnozę, bo - O drogę grzecznie zapytać każdy może.

no i, mój drogi panie doktorze, NIE PODZIAŁAŁO. 

Ile razy incydent musi być powielony, by wyjść poza policyjną definicję przypadku? Czy kropką nad „I”, puszczającą funkcjonariusza w ruch jest, zawsze i tylko, konkretniejsza wieść? Bezsprzeczny, mięsisty czyn karalny? Użycie siły i krew (ciekły, a jednak dowód twardy)?
 
Niespieszno mi osobiście dostarczać tak niezbitych materiałów na policyjne biurko.

Zatem w ciemnościach poranka me losy nadal się ważą.
Szalę na swoją korzyść desperacko przechylam, pokonując biegiem (że o mało dusza z ramienia nie spadnie!) drogę na dworzec.

choć od wczoraj nadzieję jeszcze mi daje myśl, że  

na Hannę Gronkiewicz Waltz czyhała cała Warszawa,
a ta jednak i mimo wszystko
OCALAŁA.

tak…tylko, że ...
wtedy to była słoneczna niedziela….

O CHOLERA!

6 komentarzy:

  1. A może same wymyślicie zasadzkę na Pana Renault, skoro policji brak pomysłów?
    Trzeba mu jednak przyznać, że zdeterminowany jest - choć tyle razy kosza dostał...

    OdpowiedzUsuń
  2. Wolimy go jednak oddać Policji.
    To też fajna Pani
    Urodą nam, oczywiście!, nie dorównuje,
    Ale skoro Pan taki zdesperowany
    To może mu przypasuje:))))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Na razie, po b.energicznej (napędzanej apatią policji) interwencji jednej z pań - mamy obiecane patrole... no i zobaczymy

      Usuń
  4. Jak znam życie, policjanci wolą przesiadywać w ciepłych radiowozach na obrzeżach miast, łapiąc intrantnych piratów drogowych. Bo to, panie, taki pirat grzecznie przeprosi, zapłaci i kłopotu nie ma, a ze zboczeńcem czy inszym mordercą to zachodu, że ohoho... A nawet, jeśli się go ukarze, to sąd da mu trzy miesiące "w zawiasach" za nikłą szkodliwość społeczną czynu... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od tygodnia nie znamy losów Pana z Renault, ale wiemy że oko policyjne na naszą wieś jest skierowane. Mamy na to dowody MIANOWICIE szeroko zakrojone badania alkomatem i mandaty za jazdę bez pasów … także ten… mam nadzieję że niewielu mieszkańców wsi naszej wie komu zawdzięczać wzmożoną czujność i intensywność działań służb mundurowych…:))))

      Usuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.