piątek, 19 listopada 2010

Znoje

Nie znoszę dymu papierosowego. Nie znoszę przesiąkniętych dymem włosów, ubrań, skóry…
Jaj też nie znoszę:) a jem. Tak. Ale nie jem mięsa, a odkąd nie jem, wędliny śmierdzą mi podobnie, jak nikotyna. Przesadzam, co? :))To trudne zagadnienie, naprawdę się wczujcie;))), gdyż w tej sprawie żaden rząd mi nie pomoże i uczynnie nie zakaże jedzenia po tramwajach, pociągach i przystankach kanapek z szynką tudzież salami. A ludzie, proszę ja Was, jedzą. Jedzą jak najęci. Permanentnie i non stop. Czasem wydaje mi się, że wszyscy wokół trzymają w gębach kabanosy i parówki; że z otaczających mnie ust nieprzerwanie sterczą wędliniarskie cygara, a swąd kiełbasianego oddechu unosi się w powietrzu i ogarnia mnie, owiewa, okadza… że słyszę przeraźliwy jęk zabijanych prosiąt…no dobra. Tu zaczyna się przesada:) A umówmy się - nie jestem fanatykiem.

Być może to delikatna kwestia higieny jamy ustnej, a nie ilości zjadanego mięsa.
Być i to może.
Dość, że czasem odnoszę wrażenie, że wracam do domu woniejąca, jak rzeźnik:)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.