Kalendarz, klepsydra, zegarek…
Miałam straszny poranek.
Obudziłam się z przekonaniem,
że dziś jest poniedziałek.
Naprawdę! Pewność ta z powrotem pchnęła mą biedą głowę na poduszkę. I nie wiem czybym podniosła się po tym nokaucie, gdyby nie komórka. Dopiero ona wyprowadziła mnie z błędu. Gdyby nie ona…co ja bym bez niej…? bez niej siedziałabym tu warcząc i szczekając. A tak. To ja siedzę w pokoju z widokiem na weekend, który po prawdzie nie jest zielony, rozłożysty, ani nawet ciepły. Bynajmniej. Ale nawet taki szary i wiatrem szarpany pozostaje mi nadal delicją nad delicjami:)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.