środa, 16 stycznia 2013

Klasyka na zimę


Lekarze alarmują: nie wolno leczyć grypy na własną rękę!!!

Dla mnie to już spóźnione przestrogi.
Przepraszam wszystkich lekarzy,
ale jestem w trakcie stosowania mej autorskiej kuracji. 
Powoli dochodzę do zdrowia, jak i też do wniosku, że nos -
ów skromny narząd powonienia,
to wzniesienie malowniczo położone na środku mej twarzy,
ta kolebka oddechu,
ten niepozorny instrument dęty z dwiema zaledwie dziurkami…

właśnie

a’propos

bo dajmy na to: taki katar Mozarta…
To być musiała rzecz wiele warta!!!

gdy Mozart smarkał, to nikt nie sarkał
I nie patrzył nań z ukosa,
kiedy go nękał nieżyt nosa.
Zapewne
swoim siąkaniem podbijał salony
a za kichanie był wielce chwalony,
tak że, niejeden!, żarliwy meloman
wiele by oddał,
by Mozart chorował.
:)
Niestety moje przeziębienie takiego aplauzu nie wzbudza.
Mój nos podczas przeziębienia zmienia się w zwykły klakson.

A że mej ręce daleko do ręki Mozarta
muzyka, która ze mnie wychodzi
Zaprawdę niewiele jest warta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.