środa, 24 sierpnia 2011

Lu-li-laj

Urlop uśpił nieco moją meteorologiczną czujność i ubrałam się dziś rano całkiem bez sensu, zgodnie podpowiedzią pana z radia, który radośnie zapowiadał zabójczy upał. I oto obleczona w gęsią skórkę siedzę sobie teraz przy oknie, zza którego groźnie warczy na mnie zasępiona pogoda z mokrym nosem przy szybie.

Poczta mi nie działa. Oczy się zamykają. Telefon milczy. Radio gra. Deszcz pada.
Pierwszy dzień w pracy po urlopie.
Jak malowany.
Dzień dobry:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.