piątek, 9 września 2011

W imieniny miesiąca jestem nieco śpiąca

Choć w nocy spałam dobrze. W każdym razie tak mi się wydawało, do czasu, kiedy po przebudzeniu spojrzałam w lustro. Od tego momentu nie jestem juz tak bardzo pewna minionego dobrego wypoczynku.

ale to i tak nie ma znaczenia, bo kto będzie zaglądał w moje zaspane małe oczy, a nawet w ogóle taksował całą mnie, jeśli obok w spektakularne zgliszcza obracać się będzie pępek wszechświata. Nowy Jork, niczym przewrażliwiona żona, nie mógł znieść myśli, że kuszące krągłości rocznicy (ślubu) 11 września przejdą bez echa, bez choćby małego fajerwerku, malutkiej iskierki na torcie, dlatego też wziął sprawy w swoje ręce i teatralnie szepnął światu, że oto już! Ekhm… Nadciąga jubileusz. I teraz kryguje się, nawołując obywateli do czujności, a zamachowców do mobilizacji. Ci drudzy otrzymują do wiadomości jedynie ogólniki. Nie ma tak lekko! Jak oznajmiono: Nowy Jork nie chce im ułatwiać zadania. No ba! Zresztą i tak poszedł im na rękę przypominając termin ataku. Jakiś margines niedopowiedzenia musi być, bo inaczej z niespodzianki nici…
chociaż takie nici…
w dobie głębokiego kryzysu, byłyby jak znalazł
do związania końców dwóch

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.