piątek, 21 marca 2014

Pod jabłonią


- czyli że nie dostanę jabłka?

- nie

- ALE DLACZEGO?!

- znał pan zasady

- no i naprawdę nie ma dla mnie ratunku?

- nie. Boś nie spełnił najmniejszego warunku!

- Toż ja bez błonnika zginę w agonii! Na kolana padam i o szansę błagam!

- niech pan z klęczek wstanie! Jabłka pan i tak nie dostanie. Szansę pan tu już niejedną miałeś i co do jednej nie skorzystałeś. Ja podsadzałem pana, podawałem drabinę - a pan żeś jedynie robił durną minę. Koledzy pańscy na drzewo się wdrapali, po jabłku sobie bez pośpiechu zerwali. Ambitniejsi nawet z samego czubka! A pan niezmiennie strugasz z siebie głupka i nie sięgasz ni najniższych gałęzi, jakby ci ktoś nogę w sidłach uwięził; ani, co gorsza!, nie schylasz się pan po spady. Co tam schylać! Pan nawet nie patrzysz pod nogi! I nie łudź się, że owoc sam spadnie ci na głowę, bo mimo, że to jabłoń -pan nie jesteś Newtonem.

- gdybyś pan tylko, tak jak nie chcesz,  chciał, to byś pan jabłko mi po prostu dał! Wąż z drzewa poznania nie robił Ewie problemów…

- …i doprowadził nieszczęsną do eksmisji z Edenu!

- bym wszedł do sadu, ojciec słono zapłacił! A teraz PRZEZ PANA całą kasę traci…

- wszakże, a nawet przecie!, my za cenę wejściówki - nie gwarantowaliśmy nikomu papierówki

- … tyle pieniędzy pójdzie prosto w błoto…

- Sam żeś je tam wrzucił, leniwa niecnoto.

No i tak dalej,
i et cetera

Takie oto właśnie ciekawe rozmowy
Toczą się w cieniu mej służbowej jabłoni


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.