czwartek, 3 lutego 2011

o miłości zrodzonej ze złości

Jej ojca/siostry nie cierpię. To królestwo monotonii najnowszych nowości. Nudny wysoki majestat się bawi i na uszach gawiedzi z zimną krwią zarzyna świeże przeboje! Muzykę z lubością magluje, radośnie wyciska, z mlaskiem wysysa do cna i wypluwa z suchym grzechotem. A turlająca się jeszcze przez chwilę na antenie pestka-nutka, w drodze do najdalszego, zapajęczonego kąta, budzi w słuchaczu już tylko, przepełnione nudą i zniecierpliwieniem, westchnienie.

Chilli Zet natomiast, stacja córka, albo stacja siostra, jak kto woli, łagodzi moje nastroje, koi nerwy, kołysze i tuli…a co najważniejsze - nie gnębi popowymi szlagierami

odkryłam niedawno
zakochałam się
i tak trwam
zwłaszcza w pracy
polecam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.