czwartek, 9 września 2010

Czasem polityka mnie dotyka

I to często zły dotyk jest:) i czuję się obmacana, sponiewierana i nieczysta. Ale czasem polityka otwiera mi oczy na pewne ważkie sprawy. Czasem - tak jak wczoraj. A co wczoraj?

Są paski, które kolorem niebieskim komunikują kobiecie, że jest w ciąży, ale są też takie telewizyjne, które skwapliwie doniosą jej, że oto właśnie została zawieszona w prawach członka PiS.
I wczoraj ja - beztroski motylek, który z polityki jest kompletną nogą (motylą, jako się rzekło:) i nie do końca odróżnia prawo od lewa - przysiadłam na poręczy fotela i zastygłam, słuchając wywiadu z ową niespodzianie wyklętą Panią. Wywiad był kompletnie o niczym, gdyż Pani nie miała pojęcia po co? na co? w jakim celu? to, co się stało, się stało, i czy to, co się ponoć stało, stało się na pewno. Twardo jednak siedziałam, obserwując, jak ta potępiona kobieta z gracją omija wnyki, z uśmiechem przeskakuje wilcze doły i toczy po blacie do Pani Moniki Olejnik odpowiedzi krągłe, gładkie i bez żadnej skazy.
Ale przejdźmy do meritum.
Po pół godzinie seansu ja już wiem. TAK. WIEM. Pewna jestem,
że Monika Olejnik swoje buty (wczoraj - krwista czerwień zamontowana na 20 centymetrach srebrzącego się pręta) zakłada tylko na czas rozmowy celem ekspozycji. Zaprawdę na takiej konstrukcji daleko zajść nie można, powiem więcej – powątpiewam w możliwość przyjęcia w niej postawy stojącej. Dlatego niniejszym pragnę zdemaskować Kropkę nad i.
To żaden program publicystyczny. To tylko takie małe, fetyszystyczne biennale.
Howgh!
;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.