czwartek, 14 lipca 2011

Resublimacja, czyli od skowronka do muchy

Ostatnio powietrze zastyga. Galaretowacieje. Czy ktoś ma podobne wrażenie? Z moich obserwacji wynika, iż proces ten zachodzi rano w okolicach mego miejsca pracy.
Z domu wychodzę bez problemu. Pokuszę się nawet o ryzykowne stwierdzenie, że jestem wówczas żwawa i rześko pruję na przystanek. Niestety w tym czasie, gdy ja jestem w pociągu, w atmosferze dochodzi do serii tajemniczych reakcji, których efektem jest ścięte powietrze. I kiedy wychodzę z tramwaju, czuję wyraźnie, jak ono wokół mnie tężeje, bezczelnie wysycając ze mnie całą poranną energię i dziarskość. Wytracam impet. Im bliżej pracy, tym trudniej przeć mi do przodu. Ale nie składam broni! walczę! Proszę Państwa!!! Całym ciałem napieram na tę krzepnąca materię. Rzężąc, drążę powietrzny korytarz, by w końcu swe ledwo dyszące ciało złożyć na ołtarzu progu służbowego …

jak widać na razie stawiany mi opór pokonuję z sukcesem,
ale to dopiero początek
będzie gorzej
gdyż i bo
oczekiwanie na urlop
ciężko zawisło w powietrzu
:)

jakżeż się nie chce mi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.